Go down
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {26/11/2021, 01:21}

Instynktownie zaparł się nogami, kiedy tylko poczuł chłodne opuszki zaciskające się dookoła jego nadgarstka, choć podskórnie czuł, że nie miał szans z siłą drugiego mężczyzny. Na całe szczęście ten się opamiętał i wybudził, dostrzegając Eijiego. Ten odsapnął cicho, a gdy został oswobodzony - cofnął się dwa kroki, zwiększając tym samym dystans pomiędzy nimi.
Przyglądał się uważnie przyszłemu szwagrowi, a w jego ciemnych oczach zamigotał błysk wyraźnego rozbawienia.
- Nie wyglądasz na kogoś, kogo łatwo wystraszyć. Coś mi tu śmierdzi. - mruknął opierając się biodrem o jeden z dwóch stołów i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wciąż nie spuszczając swojego spojrzenia z Kai'a. Czujny wzrok śledził każdy ruch drugiego z mężczyzn, jakby w oczekiwaniu.... na cóż. Na coś, czego sam konkretnie nie był w stanie określić. Gdy ten założył buty i wspomniał o Okise, Eiji miał wrażenie jak jakiś nieprzyjemny dreszcz przebiega wzdłuż jego kręgosłupa.
- Weź mi nawet o niej nie wspominaj. Mam wrażenie, że jej libido na stare lata sięgnęło samego szczytu. - skrzywił się nieprzyjemnie wciąż pamiętając ciężki zapach jej perfum, które pozostawiała po sobie za każdym razem, kiedy przechodziła obok chłopaka. A robiła to dość często. AŻ ZA często.
Pokręcił lekko głową wprawiając w ruch hebanowe kosmyki. Coraz bardziej czuł, że przyjście do tego pomieszczenia było jedynie pretekstem na to, by uciec od jej szponów pokrytych świeżo wymalowanymi paznokciami.
- Hanako.... nie wie, gdzie byłeś. - odezwał się nagle, patrząc gdzieś w bok.
- Nie powiedziałem jej o strzelanie. Myśli, że zostałeś wezwany na nagłe przesłuchanie. Możesz to uznać jako podziękowanie za pracę. - mruknął kierując się w stronę drzwi. Kiedy położył dłoń na klamce przez moment sprawiał wrażenie osoby, która chce coś jeszcze powiedzieć ale w ostateczności rozmyśliła się.
Wyszedł bez słowa pożegnanie, a przed oczami miał obraz jego ostrego spojrzenia i drgnięcia, jakby coś sprawiało mu ból. Jakby był ranny.

* * *

- Nie wierzę.... nie masz zapasowego koła? - jęknął rozczarowany wpatrując się w kapcia, którego złapali podczas podróży w jego rodzinne strony. W sumie to nie Kai'a powinien obwiniać a swoją własną siostrę. Samochód mężczyzny miał większy bagażnik, więc już rano ustalili, że to Hanako weźmie bagaże i pojedzie jego autem, a oni z kolei po pracy zabiorą się jej małym autkiem. I jak na złość musieli najechać na coś ostrego, czego skutkiem był przymusowy postój na poboczu. W pieprzonym lesie. Na jakimś wypizdowie.
Eiji wyciągnął telefon z kieszeni kurtki i przesunął palcem po ekranie sprawdzając zasięg.
- No i super. Nawet zasięgu tu nie ma, żeby wezwać pomoc drogową. - syknął rozżalony. Od samego początku nie podobało mu się, że będzie zmuszony jechać sześć godzin w samochodzie z Kai'em. Ba, w ogóle pomysł wyjazdu mu się nie podobał. A teraz utknął z facetem swojej siostry gdzieś pośrodku lasu.
- Zajebiście - cisnął urządzenie z powrotem do kieszeni i spojrzał na Kai'a, który kucał z boku samochodu.
- I co teraz? Do najbliższej stacji mamy z jakieś dwadzieścia kilometrów. - do tego jest noc. Las. Zimno. A Eijiemu zachciało się szczać. Spojrzał w stronę mroku wyłaniającego się spośród drzew. Przełknął głośno ślinę.
Nie. Ma. Kurwa. Opcji. Nie nie nie. Nie pójdzie tam. Zbyt dużo horrorów naoglądał się w swym życiu. Ale na pęcherz naciskało....
- Zaraz.... wracam. - wymamrotał ledwo słyszalnie i powoli, acz niepewnie skierował się w stronę mroku. Czuł, jakby serce zaraz miało mu wyskoczyć, intensywnie nasłuchując czy nie ma czegoś niebezpiecznego w pobliżu.

Nie było go dobre pięć minut, kiedy wreszcie skończył załatwiać potrzebę. Zadowolony właśnie zapinał rozporek kiedy... trzask.
Po lesie rozległ się głośny krzyk przepełniony strachem, a Eiji parę sekund później znalazł się przy Kaiu, stając tuż zanim i rozdygotany łapiąc go za łokieć.
- Tam... tam coś jest, do cholery!
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {26/11/2021, 18:03}

— Nie masz zapasowego koła?
Z rękoma na kierownicy wpatrywał się uparcie przed siebie; silnik mruczał, wprawiając cały pojazd w ledwo wyczuwalne drżenie, ale Kai miał wrażenie, że autem trzęsie z powodu narastającej frustracji. Od wczoraj niemal wszystko się sypało. Wpierw kłótnia, która wprawdzie powinna zostać mianowana standardem każdej doby, ale dla Uyemury dalej była wyniszczającym i niepotrzebnym elementem codzienności. Później wezwanie po bez dwóch zdań za długim dniu pracy. Postrzał. Zdjęcia.
Zwłaszcza zdjęcia. Kai nie przyznałby się do tego, ale to właśnie z ich powodu nie skupiał się na drodze, a i tak byli solidnie spóźnieni. Przeszło pół godziny tłumaczył Hanako, że oczywiście, są w drodze i ma się rozumieć, dotrą w miarę możliwości jak najszybciej. Nawet jego wytrącało dziś wszystko z równowagi. Nie spodziewał się jednak informacji o wyjeździe i ostatnimi wysiłkami ukrył swoją niechęć. Gdyby mógł, zasłoniłby się pracą...
... ale do akcji wkroczyła Kanoe. Warto podziwiać jej zmysł do pojawiania się w najmniej oczekiwanym momencie, choć ciężko tu mówić o pozytywnym znaczeniu słowa. Kobieta wparowała do salonu idealnie w chwili, w której Kai odebrał telefon od narzeczonej; a potem co rusz wtrącała się w rozmowę, zaznaczając dobitnie, że ABSOLUTNIE NIE MA ŻADNEGO, HIHI, PROBLEMU, ABY KAI-KUN POJECHAŁ DO RODZINY SWOJEJ, HIHI, PIĘKNIUTKIEJ KRUSZYNKI. OCH, ZŁOCZYŃCY NAGLE NIE WYMRĄ, PRACA ZAWSZE BĘDZIE, A ODPOCZĄĆ, MA SIĘ ROZUMIEĆ, TEŻ TRZEBA. DWA DNI URLOPU? OD RAZU WYPISZĘ TYDZIEŃ, CO? COOO?
Starając się uratować sytuację tylko bardziej ją nakręcał — ostatecznie więc przytaknął na pomysł Hanako, której kroki wystukiwane przez obcasy słyszał trzy razy głośniej mimo dzielących ich kilometrów.
A teraz te same buty krążyły zapewne w tę i na zad po deskach rodzinnej posiadłości, podczas natarczywego zarzucania rodziców masą pytań na temat powodów spóźnienia Kaia i Eijiego.
Nie ma zapasowego koła — przyznał wreszcie, zsuwając palce na kolana. Odchylił kark, napierając na zagłówek i wbijając wzrok w sufit niewysokiego pojazdu. Myśl o odwleczeniu familijnej imprezy nie byłaby taka zła...
... gdyby nie to, że utknęli w samym środku lasu.
— Zajebiście.
Fakt.
Uyemura nacisnął na klamkę i otworzył sobie drzwi, by wysiąść na chłodne, nocne powietrze. Zapach lasu na ogół kojarzył mu się z czymś kojącym i letnim, ale kiedy okolice spowijały granaty i czernie, krajobraz nabierał złowieszczości.
— I co teraz?
Zostaniemy aż się rozjaśni — westchnął, uderzeniem buta sprawdzając stan przebitego koła. Nie było jednak sensu udawać, że jest co ratować. Sflaczała masa przechylała niewielkie cacuszko Hanako ku ziemi, a Kai już raz sprawdzał bagażnik w poszukiwaniu zapasowego elementu — bezskutecznie.
A zaraz potem ruszymy na główną drogę. Wyjdziemy z lasu to i zasięg się złapie. I jasne — machnął lekceważąco ręką — idź.
Nie czekał długo.
Może było to spowodowane napływającymi myślami, które zakrzywiały upływający czas; a może Eiji rzeczywiście wrócił zdecydowanie za szybko.
Uyemura stał oparty o krwistoczerwoną toyotę, przeglądając coś w telefonie, gdy krzyk przeciął nocną ciszę jak zbyt ostre nożyczki. Głowa Kaia od razu podskoczyła; oderwał wzrok od ekranu, mechanicznym ruchem wychodząc z aplikacji i w porę dostrzegł wybiegającego chłopaka. Rozchylał już usta, żeby zapytać co się stało, ale nawet nie zdążył. Mocny chwyt pod łokciem uzmysłowił go, jakie emocje targnęły ciemnowłosym.
„Tam... tam coś jest, do cholery!”
Przymrużył powieki.

______________________________


— A jeżeli mieli wypadek? — Hanako zatrzymała się przed oknem i raz jeszcze wyjrzała przez szybę na ciemne połacie ziemi. — Albo stało się coś jeszcze innego? Dzikie zwierzęta? To trudna trasa. Dużo wzniesień. Wjeżdżają na górę. Może samochód się osunął?
Dźwięk skwierczenia wybił się ponad bulgotem gotowanych dań. Nad jedną z patelni stała niska, smukła kobieta, otoczona w biodrach nieskazitelnie czystym fartuchem. Dłonie wycierała w zieloną ścierkę i patrzyła na niespokojną córkę. W porównaniu do niej, wydawała się całkowicie przytomna i pewna swoich słów.
— Nic im nie będzie. Usiądź, Hana. Napij się herbaty. To cię zrelaksuje.
Ciemnowłosa obróciła się gwałtownie, zerkając na matkę pochmurnymi, szarymi oczami.
— Jedzie tu pierwszy raz. Mogli się zgubić.
— Jest policjantem — nacisnęła pani Kadehara. — Poradzą sobie bez problemu. Może zatrzymali się w motelu w wiosce Itō albo jedzą teraz spóźnioną kolację na jakiejś pobocznej stacji. Sama mówiłaś, że nie mogli przyjechać z tobą, bo zostali dłużej w pracy.
— Zostawiłam im kolację. — Narastająca ostrość w tonie Hanako wyraźnie nie spodobała się kobiecie. — Martwię się po prostu. Eiji? Tak. Eiji byłby do tego zdolny. Nie przejmowałby się, że rwiemy włosy z głów, zastanawiając się nad tym, gdzie jest i co się stało. Ale Kai? To do niego niepodobne.
Dźwięk nalewanej wody na moment wybił ją z monologu; spojrzała na matkę. Na jej wąskie palce stawiające na stoliku kubek z parującym naparem o ziołowym zapachu. Na zmarszczenia spódnicy i idealnie wyprasowaną koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Na włosy upięte w niski kok z kilkoma frywolnie wysuniętymi kosmykami nadającymi jej twarzy młodzieńczy wygląd.
Na kącik ust lekko wygięty w uśmiechu.
— Przesadzam, prawda? — Hanako z trudem odsunęła się od okna i podeszła do stolika. Chwytając za krzesło, czuła na sobie spokojne spojrzenie rodzicielki. — Na pewno nic im nie jest.
— Zobaczysz, że lada moment wrócą. Może puszczę w tle jakiś film? Być może odciągnie twoje myśli od tych mrocznych scenariuszy.

______________________________


Parsknięcie Kaia było dosłownie wyczuwalne. Przedramię, za które chwycił Eiji, nagle drgnęło, a zaraz potem wolna dłoń mężczyzny powędrowała ku górze tylko po to, by zasłonić uśmiech nadgarstkiem. Latarka, którą włączył w komórce, oświetlała najbliższe krzewy; spomiędzy niskich gałęzi wyglądała para olbrzymich, paciorkowych oczu.
To najstraszniejsza wiewiórka, jaką kiedykolwiek spotkałem. Jak my sobie z tym poradzimy? — jęknął teatralnie, ściągając promień światła z przerażonego stworzonka. Słychać było szelest i łamane gałązki, więc rudy gryzoń z pewnością uciekł chwilę później.

______________________________


— O mój boże... — stęknęła Hanako, podnosząc dłoń do rozchylonych ust.
W kuchni panował półmrok; światła były zgaszone i tylko to od telewizora rzucało niebieskawy blask na jej bladą twarz. W oczach odbijała się postać prezentera wiadomości, który w napięciu opowiadał o trzech zaginionych osobach na górskim szlaku niedaleko wioski Kamiki. Ich namiot znaleziono w strzępach, wiele z przedmiotów potrzebnych w wyprawie walało się dookoła obozowiska. Według informacji na miejscu grupa techników wykryła także krew.
— … olicja nie udostępnia innych szczegółów, ale lokalna społeczność wspomina o Miyamurze Karato, który pół roku temu zamordował szóstkę kobiet i nigdy nie został złapany. Według mieszkańców Kamiki, mężczyzna ukrywa się w lesie, czekając na kolejne ofiary. Jaka jest prawda — czas pokaże. Mówił dla państwa Nimura Hay-
Kadehara podniosła się gwałtownie z krzesła i pobiegła do matki.

______________________________


Kai westchnął, wyłączając ekran telefonu. Bezskutecznie szukał zasięgu i w zamian stracił tylko kolejne procenty baterii. Rozejrzał się ostatni raz dookoła, jakby miał nadzieję, że cokolwiek uległo zmianie.
Nic.
Może się zdrzemnij? — Wraz z pytaniem spojrzał na Eijiego. — Koc rzuciłem na tylne siedzenie. Nie powinno być zimno. Ja się kawałek przejdę, spróbuję złapać łączność. Za pół godziny wracam.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {30/11/2021, 00:28}

- Nie. Ma. Opcji. - syknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej wbijając ostre spojrzenie w sylwetkę drugiego mężczyzny, choć prawdę powiedziawszy nie był w stanie dostrzec jego wyrazu twarzy w tej przeklętej ciemności. Kai chyba zwariował, że zostawi samego Eijiego a sam gdzieś sobie pójdzie. Chłopak w swym życiu naoglądał się zbyt wielu horrorów aby wiedzieć, że nie był to najlepszy pomysł. Chyba nikt normalny nie zostałby sam w samochodzie, w lesie na jakimś zadupiu. Na samą myśl poczuł nieprzyjemne uczucie dreszczy przebiegających wzdłuż jego kręgosłupa.
Co prawda z jednej strony nie chciał być teraz sam na sam z Kaiem, nie tak blisko. Wszakże jego policzki wciąż płonęły gorącem po wpadce z wiewiórką i nie mógł spojrzeć szwagrowi w oczy. W duchu dziękował nocy, że okrywała sobą jego twarz, dzięki czemu mógł unikać spojrzenia mężczyzny. Wsunął chłodne dłonie w kieszenie bluzy i powolnym krokiem ruszył tuż za Kaiem, trzymając się w odległości jakiś dwóch metrów od niego.

* * *

Ciężko powiedzieć jak długo szli. Pół godziny? Godzinę? Może i dłużej. Ale Eiji wiedział jedno - nogi powoli zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Nigdy nie był atletą a jego stamina była naprawdę znikoma. Sukcesywnie zaczynał mu się odpalać tryb pana marudy, choć wciąż usilnie walczył sam ze sobą, żeby trzymać język za zębami.
Już nie szedł za Kaiem a obok niego, co chwilę niespokojnie rozglądając się na boki. Musiał przyznać, że wewnętrznie umierał ze strachu. Całe szczęście nie był sam... gdyby Kaia nie było, Eiji najpewniej zwinąłby się z rozpaczy na siedzeniu w aucie i beczał jak małe dziecko.
- W sumie mam pytanie. Od dawna mnie to nurtuje. - odezwał się nagle, zerkając kątem oka w stronę idącego tuż obok niego mężczyzny, choć w tych egipskich ciemnościach nie widział nic poza zarysem jego sylwetki.
- Dlaczego Hanako? Co się w niej tak urzekło? Patrząc na kogoś takiego jak ty, przystojny, z kasą, dobra pozycja w pracy i społeczeństwie... mógłbyś mieć każdą. Wiem, że moja siostra do ładnych i inteligentnych należy... ale, czemu akurat ona? - zamilkł na moment, sięgając do kieszeni spodni i wyciągnął paczkę papierosów. Postukał palcem w spód pozwalając jednemu z nich wysunąć się i sięgnął za jego filtr opuszkami palców.
- Wyglądasz na lojalnego gościa. Powiedz mi, gdyby stanęła przed tobą kobieta twoich marzeń, albo jakaś aktorka czy piosenkarka, w której podkochiwałeś się za dzieciaka, to... zdradziłbyś Hanako? - odpalił papierosa, uśmiechając się do samego siebie.
Oczywiście, że zacznie gadać jak to "nigdy bym jej nie zdradził, jak to ją kocham, bla bla bla"
Eiji doskonale wiedział, że Kai zdradziłby i przede wszystkim JUŻ to zrobił. Ale Kai nie mógł o tym wiedzieć. A chłopak odgrywał teraz rolę troskliwego brata.
Ciekawe jaką minę ma teraz Kai.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {30/11/2021, 01:31}

Nieszczególnie stawiał opór; chciał jedynie rozejrzeć się w najbliższej okolicy, by w głupi sposób nie przegapić sygnału, ale kiedy Eiji uparł się, aby pójść razem z nim, Kai jedynie przytaknął. Na ustach nadal błąkał się rozbawiony uśmiech, więc nawet dąsanie się, marudzenie, a wreszcie wścibskość nie umniejszyły humoru mężczyzny.
Szedł miarowym, pewnym krokiem, gniotąc pod grubą podeszwą liście i kamyki. Kilka razy słychać było gwałtowny szelest, gdy dłonią odgarnął gałęzie zbyt bujnego krzewu; ale aż do teraz nie wypowiedział ani słowa.
— Od dawna mnie to nurtuje.
Latarka w telefonie Kaia skierowała się lekko w lewo; ku Eijiemu. Uyemura przez chwilę milczał, ale zaraz potem wzruszył barkami i rzucił swobodne: „jasne, wal”, jakby od zawsze przeprowadzali między sobą takie dyskusje.
Prawdę mówiąc — to pierwszy raz, kiedy młody Kadehara postanowił przejąć inicjatywę w rozmowie, nie podsycając ognia nienawiści. Brzmiał wręcz całkiem... normalnie. Jak zwykły nastolatek, który postanowił rozwiązać usta i dowiedzieć się czegoś o przyszłym szwagrze.
Przynajmniej do momentu, aż nie rozwinął myśli.
Kai zacisnął lekko usta; uśmiech, który towarzyszył przez całą trasę nagle zniknął. Pytanie niby jak każde inne, ale na dobrą sprawę nikt wcześniej go nie zadał. Dlaczego wybrał Hanako? A dlaczego miałby nie podbić do dziewczyny, która miała inteligencję, urodę, aspiracje i coraz lepsze wyniki? Która wiedziała czego chce, była empatyczna, ale nie naiwna?
— Wyglądasz na lojalnego gościa.
Dziękuję — wtrącił cicho, nie przerywając jednak wywodu ciemnowłosego.
Lojalność nie miała tu nic do rzeczy; samo słowo stało się werżniętą pod skórę drzazgą, która przypominała o sobie przy byle poruszeniu się. Co on, do cholery, wiedział o ludziach? O lojalności?
Choć z drugiej strony... czy Uyemura nie był lojalny? Tyle lat, a wszystko dla jednego celu — jednego człowieka. Tyle starań, zaciskania zębów, wściekłości i tłumionych żądz. Tyle trzymania gardy, aby być wystarczająco godnym, dobrym, idealnym. Dzień w dzień budził się o piątej nad ranem nie po to, aby wyjść na poranny trening. Robił to po to, aby na spokojnie, gdy wszyscy wokół spali, spojrzeć na leżącą w pościeli kobietę. I utwierdzić się w przekonaniu, że wybrał odpowiednią drogę.
— … zdradziłbyś Hanako?
Palce obejmujące telefon drgnęły. Światło, rzucane na podszycie leśne, również. Kai poczuł jak mięśnie karku i pleców spinają się, prężąc pod warstwami koszulki i narzuconej na tors bluzy. Czy zdradziłby Hanako?
Nie. — Ta odpowiedź była jak nóż: lśniła srebrzyście, odbijając od siebie wszystkie kolory, hipnotyzująca i być może w jakiś sposób piękna... ale była też ostra i niebezpieczna. — Skąd ci to przyszło do głowy? — Jak nie być podejrzliwym w tym momencie? Dopiero co oberwał czterdziestką piątką w ramię i to wszystko przez maila ze zdjęciami z sobą w roli głównej; z ujęciami, na których ewidentnie nie był z narzeczoną.
Postrzelone ramię było jednak niczym wobec ciepła rozlewającego się wewnątrz jego ciała. Lawa rozdrażnienia i niecierpliwości pożerała go żywcem. Kiedy i jak dowie się kto stał za tym wszystkim? W jakich okolicznościach w ogóle do tego doszło? Dobrze się trzymał na imprezie. Miał za sobą kilka drinków, owszem, ale co z tego? Wypijał większe ilości, a nie tracił przy tym kontaktu z rzeczywistością. Nie rozumiał jak mogłoby dojść do takiej sytuacji i już niemal przekonał się do tego, że w wiadomości otrzymał fałszywki. Mało osób posłał za kratki? Mało miało chęć go pogrążyć?
Kai zdał sobie sprawę, że Eiji umilkł i od dłuższego czasu żaden z nich się nie odezwał. Kadehara czekał pewnie na odpowiedź, ale jakich słów powinno się tutaj użyć?
Co go niby miało urzec w Hanako?
Jesteś zazdrosny, że odbiorę ci siostrę... — rzucił nieoczekiwanie, rzucając spojrzenie w bok; prosto w kierunku chłopaka i jego uniesionej dłoni. Mroki, jakie ich otaczały, były niemożliwe do przerzedzenia, ale mały, pomarańczowy punkt był wystarczająco widoczny w czerni.
Uyemura uniósł wolną rękę i sięgnął po papierosa wetkniętego między wargi Eijiego. Palce mężczyzny objęły wąską używkę, knykcie otarły się lekko o policzek, nim wprawny ruch nie odsunął filtru poza zasięg ciemnowłosego.
... i dlatego próbujesz zwrócić na siebie uwagę? — dokończył i choć można się było spodziewać prowokacji, Kai wydawał się mimo wszystko poważny. — Nie wiem co musiałoby się stać, żebym zdradził osobę, którą wybrałem. To nie zabawka, żeby zaraz rzucić ją w kąt, bo napatoczy się nowsza wersja. Hanako jest ładna i jest inteligentna — przytaknął — ale nie dlatego z nią jestem.
Końcówka papierosa wylądowała między wargami szatyna, a gryzący dym dotarł do płuc chwilę później. Nikotyna chmurą białego dymu wypełniła organ, ale nie dało to wyczekiwanego ukojenia. Niepokój wciąż rozpychał się w klatce piersiowej, roszcząc sobie prawa do podejmowania decyzji.
Byli w lesie.
Nikt by nawet nie podejrzewał, że...
Z głośnym westchnięciem uleciał dym; Kai wypuścił białe kłęby, a zaraz potem złamał papierosa, odgarnął ziemię i wrzuciwszy niedopałek w lekkie zgłębienie, przycisnął je butem i przysypał piachem.
Nic nie pomagało.
Żadne substytuty.
Hanako do wszystkiego doszła sama. Jest ładna, ale o urodę trzeba dbać. Mogła się stoczyć. Mogła mieć wypadek z byle głupoty. Mogła ignorować sygnały dawane przez organizm. Mogła się roztyć z uwielbienia do tłustych przekąsek. Zniszczyć formę, zamiast ją zbudować. Jest inteligentna, ale nie rodzisz się z wiedzą. To się zdobywa. To lata praktyk, odmawiania sobie, marnowania czasu wolnego na kucie formułek i zapamiętywanie nazwisk. Jej się udało, ale nie dlatego, że miała lepszy start. Jest uparta. Wie czego chce.
Skoro tak to skąd ta beznamiętność w tonie?
Skąd obojętność, o jaką ciężko go podejrzewać?
Jeżeli faktycznie była dla niego przykładem, gdzie charakterystyczny uśmiech, którego w ciemności nie dałoby się ujrzeć, ale z pewnością można go wyczuć po tym jak układają się usta podczas wypowiadania słów?
Po drodze popełniła dużo błędów — zaznaczył twardo, kierując snop światła na ziemię po prawej. Nic. Żadnej ścieżki. — Za wiele z nich się płaci.
Już niedługo.
Ale ty masz zupełnie inny obraz siostry. Dlaczego?
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {1/12/2021, 00:25}

Nie. Skąd ci to przyszło do głowy?
Ha, bingo. Oczywistym było, że Kai zaprzeczy jakoby miał zdradzić swoją narzeczoną. Zresztą, czego innego Eiji oczekiwał? Że powie "Tak, jasne, upiłem się i przeleciałem jakaś laskę w kiblu jednego z klubów. Laskę, która okazała się facetem. W sumie podobna była do ciebie". Zaśmiał się w duchu, nie mogąc doczekać się momentu, kiedy wreszcie odzyska zasięg w telefonie, a tym samym dostęp do internetu. Miał ochotę podroczyć się jeszcze bardziej z Kaiem, oczywiście znając swoje limity. Nie mógł bowiem posunąć się do czegoś takiego jak groźby czy też szantaże. Gdyby to zrobił, mężczyzna miałby łatwy pretekst aby sięgnąć po bardziej policyjne metody, a wtedy Eiji z pewnością zostałby bardzo szybko namierzony. A tak? A tak miał wolną rękę i spore pole do popisu. I zdecydowanie zamierzał to wykorzystać.
Kiedy Kai zabrał mu papierosa, z ust nastolatka wydobyło się jedynie krótkie "ej" i nie tyle z powodu faktu zabrania JEGO własności, a raczej z tego, że został chcąc czy też nie - dotknięty przez niego. Eiji miał ochotę odskoczyć od niego na bezpieczną odległość, aby taki "wypadek" już więcej się nie powtórzył, aczkolwiek strach przed ciemnym lasem był silniejszy.
Nagle zesztywniał czując, jak wszystkie mięśnie zaciskają się wewnątrz jego ciała jakoby jakieś imadło pochwyciło go. No tak, kolejna osoba, która widziała Hanako w samych superlatywach. Do wszystkiego doszła sama? Nie rozśmieszaj mnie. Eiji czuł, jak z każdym kolejnym słowem jego szczęka zaciska się coraz mocniej, aż poczuł w niej skurcz. Miał ochotę splunąć. Krzyknąć. Uderzyć Kai'a w twarz. Dawno nie czuł takiej złości. Był przyzwyczajony do tego, że wszyscy dookoła niego zawsze chwalili Hanako. Obdarzali ją całą atencją, pozytywnymi emocjami, komplementowali. Był przyzwyczajony... a więc dlaczego akurat teraz, kiedy to Kai ją zachwalał w Eijim zaczęło się gotować?
- Naprawdę... naprawdę tak ją postrzegasz? - zapytał a cicho, a w jego głosie dało się słyszeć nutę rozczarowania i goryczy.
- Do wszystkiego doszła sama, heh. A wiedziałeś, że od urodzenia była karmiona ze srebrnej łyżeczki przez naszych rodziców? - zapytał z lekkim uśmiechem, bynajmniej radosnym.
- Najdrożsi korepetytorzy od dziecka. Kursy, kółka, cokolwiek zapragnęła. Nowoczesny sprzęt, wycieczki zagraniczne w.... jak to ujęli? Calach dydaktycznych. Wiesz, zaskoczę cię, ale ja TEŻ miałem swoje marzenia, ambicje, jak to każdy dzieciak. Chciałem, żeby rodzice zapisali mnie na kółko plastyczne. Lubię malować, rysować, projektować, zwłaszcza rysunki techniczne. I powiem ci, że zawsze miałem do tego dryg. Ale cóż, nie mogli mnie zapisać na to jedno jedyne kółka bo trzeba było opłacić nauczyciela do gry na pianinie dla Hanako, korepetytora z matematyki, którego nie potrzebowała oraz nowy mikroskop, bo miała takie chwilowe hobby. Miałem wycieczkę klasową do Kioto, trzeba było wpłacić małą sumę, ale nie mogłem pojechać na nią, bo Hanako musiała pojechać do Paryża na weekend, więc ja musiałem zostać w domu i pomóc babci. Bo wiesz, że pojechali tam tylko we trójkę, co nie? Tak samo do Hiszpanii, Anglii, Korei i dwa razy do Ameryki. Zawsze chciałem zobaczyć Kioto, ale nigdy nigdzie nie wyjechałem poza granicę naszej wsi. No, teraz w Tokio mieszkam to jakiś postęp. - zamilkł na chwilę, zadarłszy głowę i spojrzał w gwieździste niebo.
- Chciałem kiedyś iść do planetarium. Nigdy nie byłem. Lubię patrzeć w gwiazdy, zawsze interesowała mnie astronomia. Ale na tym to musiało pozostać. Nigdy nie miałem przyjęcia urodzinowego. Ani też tortu. Nigdy nie byłem w zoo. W aquaparku. W wesołym miasteczku. I nigdy.... - zamilkł i spojrzał na Kaia, pomimo tego, że nie mógł dostrzec jego twarzy.
- Też miałem ambicje, żeby iść na studia. Na architekturę. Kiedy powiedziałem o tym mojej matce, wiesz co mi odpowiedziała? Że jestem zbyt tępy na studia i żebym lepiej rozglądał się po szkole za pracą fizyczną, bo tylko do tego się nadam. Jaka matka mówi tak do własnego dziecka? Tak więc jeżeli twierdzisz, że jestem zazdrosny to tak, to prawda. Jestem zazdrosny. Ale nie dlatego, że możesz mi ją odebrać, a dlatego, że ona miała wszystko a ja nic. - zatrzymał się na moment, czując, że od nerwów zaczyna kręcić mu się w głowie.
Zdał sobie nagle sprawę, że niepotrzebnie to wszystko powiedział. A co, jeżeli ten dupek wykorzysta nabytą wiedzę na swoją własną korzyść? Co, jeżeli-
- I daruj sobie wszelakie umoralniające gadki, że każdy może osiągnąć co tylko zechce. Moja przyszłość została przede mną zamknięta w momencie, w którym trafiłem do poprawczaka. - otwierał usta, by dalej kontynuować, ale w tym momencie w oddali dostrzegł światła.
- Samochód? W tym wypizdowie?
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {13/12/2021, 23:59}

Czasami postrzegał Hanako i Eijiego jak dwie strony tego samego medalu. W pewien nierozerwalny sposób stanowili jedność — bez względu na finanse, wychowanie czy możliwości, ich losy zostały splecione ze sobą jak lniane części sznura. Ciasno i niepodważalnie, bo wbrew wielu przeciwnościom potrafiliby dotrzeć do momentów mocnego splotu, w którym się zgadzają i nawet jeżeli ich ścieżki zaraz ponownie się rozwidlą, spotkają się jakiś czas później w równie silnej zgodzie.
Ale problemem medalu była jego forma. Jeżeli rzuciło się światło na złoty surowiec, tylko jedna ze stron błyszczała, ściągając spojrzenia zachłannego tłumu. Druga pozostawała w głębokim cieniu; absolutnie niezauważona przez otoczenie, zapomniana, zakurzona, niemal niechciana i niepamiętana. Nie można było przyglądać się jednocześnie awersowi i rewersowi, prawda? A po co patrzeć na tył, skoro nigdy nie umieszcza się tam żadnej ciekawej inskrypcji?
— … tak ją postrzegasz?
Zacisnął usta.
Nie idealizował Hanako. Mógłby porozmawiać o jej wadach, ale dlaczego by miał? Zapytano o powód, dla którego Kadehara go urzekła; dlaczego spośród dziesiątek dziewcząt, które mógłby mieć na pstryknięcie palcami, wytypował akurat ją. Z oczywistych powodów nie patrzy się na ludzkie słabości; kiedy ktoś przykuje twój wzrok, przykuwa go przecież atutami. Kai nie mógł być wyjątkiem w tej materii, choć bez wątpienia coś w tonie jego głosu nie pasowało do wypowiadanych słów; jakby instrument wydobywał nie do końca czysty dźwięk, mimo że dopiero co został odpowiednio nastrojony.
Postanowił się jednak nie wtrącać i pozwolić, aby chłopak się rozgadał; sam bez problemu wyczuł jego rozczarowanie, ale nie do końca rozumiał żywione do siostry pretensje. Dzieciak nie miał pojęcia o czym mówił; widział tylko połowę obrazka i na jego podstawie interpretował całość. Najdrożsi korepetytorzy, kółka, wycieczki. Świetnie. Brzmi jak prawdziwa bajka. Księżniczka codziennie budzi się razem ze śpiewem pierwszych skowronków, tanecznym ruchem podpływa do szafy, z której wydobywa uszytą z atłasu sukienkę kolorem pasującą do oczu barwy zbożowej kawy. To wszystko z niezmąconym uśmiechem, nieschodzącym nawet mimo wielu godzin lekcji i nauk. W wersji Eijiego, Kadehara godziła się ze swoim losem. Więcej: chciała takiego losu i traktowała to jako coś naturalnego, pięknego i pełnego magii.
Tylko gdzie wzmianka w historii o nocach, w których umysł szaleńczo pracuje, choć świadomość nakazuje mu, do cholery, spać? O obciążeniu i przesycie informacji, jaki pojawia się po następnych dodatkowych zajęciach, w czasie których rówieśnicy leniuchują, zacieśniają więzy, imprezują? Gdzie ból mięśni odzywający się na samym początku zbyt wymęczającego treningu, piątego z kolei w tym tygodniu?
Gdzie czas na jakiekolwiek zainteresowania?
Odpoczynek?
Gdzie wspomnienie o brzmieniu, które ciąży na karku jak rosnący garb? Stale zaciśnięte szczęki, od których człowiek wewnątrz zaczyna nienawidzić wszystkich tych wymagających kretynów, nawet jeżeli ci kretyni określają się jako rodzice?
Nagle okazuje się, że mimo wszystkich zagranicznych wypadów, nadgodzin w szkole na kołach wymuszonych zainteresowań i ładnych dyplomów człowiek spluwa sobie w twarz za każdym razem, gdy przechodzi obok lustra.
W tafli odbija się ktoś obcy. Ktoś o zimnych oczach i wyważonym uśmiechu. O zadbanej cerze, profesjonalnie ściętych włosach i na wymiar skrojonych ubraniach. Cudowny. Perfekcyjny. Ale sztuczny. Jak manekin na wystawie. Oglądany przez milionów, ale pusty w środku.
Palce Uyemury zacisnęły się mocniej na płaskiej powierzchni telefonu; czuł jak narasta w nim coś, co powinien zdusić w sobie wieki temu. Znał doskonale ludzi pokroju Eijiego. Zazdrosnych, pożądliwych i twierdzących, że są równi i równiejsi. Że kiedy rodzisz się bogaty, rodzisz się ze wszystkim. Każdy poranek, każdy obiad, każda wycieczka to szereg niekończących się przyjemności.
— Wiesz, zaskoczę cię, ale ja TEŻ miałem swoje marzenia, ambicje, jak to każdy dzieciak.
Zmiął w ustach przekleństwo; na końcu języka czuł cierpkie zapewnienie, że on, jako dzieciak, też miał własne marzenia i ambicje. Szkoda, że nie pokrywały się z marzeniami i ambicjami jego rodziców. Że nijak wpasowały się w widełki oczekiwań, bo każde plany, jakie przedstawiał, zbywano machnięciem dłoni jak nadleciały obłok dymu.
„Nie potrzebne ci to”. Czy Hanako słyszała to samo, gdy przedstawiała swoje propozycje? „Chciałabym iść do collegu, mamo” — mamrotała nieudolnie, mnąc palcami brzeg dopiero co wyprasowanej koszulki. „To cudownie, kochanie” — odpowiadała mama. „Razem z tatą odłożyliśmy już pieniądze. Będziesz absolutnie doskonałą prawniczką, skarbie. Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszej”. Szeptała wtedy, że nie miała na myśli prawa. Celuje w coś zupełnie innego; w literaturę chociażby. W naukę pisania i czytania najmłodszych dzieci w szkole. „Bzdury” — słyszała w odpowiedzi. „Jeszcze nam za to podziękujesz”.
Za wszystko trzeba dziękować.
Za wszystko być wdzięcznym.
Kai usłyszał nagle głos Eijiego — i to wybiło go z rozmyślań, ściągnęło do rzeczywistości równie nieoczekiwanie jak wyciąga się tonącego człowieka na brzeg. Powietrze na moment utknęło w przełyku;
— … ona miała wszystko, a ja nic...
… ale kiedy Kai je wypuścił, miał wrażenie, że nadal się dusi.
Zadzierzgnięta na krtani lina nie była fizyczna, ale równie ciężko się w niej oddychało.
Mógłby już do tego przywyknąć; poszedł za daleko, żeby zawrócić i wyrwać się spod jarzma, podobnie jak Eiji zabrnął za daleko w swojej zazdrości i nienawiści do siostry. Obydwoje byli na straconej pozycji; zbyt przeżarci, zbyt podobni do organu zniszczonego przez nowotwór.
Przykro mi — słowa nie oddawały rzeczywistych myśli, ale nie miał czasu, by rozwinąć temat. Niemal został zagłuszony przez dźwięk kół przejeżdżających po drodze nieopodal.
— … w tym wypizdowie?
Kai przyspieszył.

______________________________


Jazda okazała się nie tak długa i kiedy starszy mężczyzna przy kości wysadził ich pod hotelem, Kai w pierwszym odruchu pomyślał, aby wrócić po samochód zostawiony w lesie. Przechodząc jednak przez drzwi do recepcji, zrozumiał jak zmęczony był. Zapach środków czystości i wypolerowanego drewna uderzył go silniej niż obuch; powieki stały się cięższe, a ciało przypomniało się o swoje; żądało odpoczynku nie tylko ze względu na dzisiejszą akcję i niefortunny postrzał.
Poprosimy dwa pokoje. Na jedną noc — rzucił na dzień dobry, kładąc rękę na brzegu blatu. Siedząca za kontuarem kobieta przez chwilę wpatrywała się w lśniącą na palcu serdecznym obrączkę, a potem niechętnie uniosła umalowane oczy i skrzywiła się, nawet nie kryjąc złego humoru.
— Został jeden.
Więc niech będzie jeden.
Może coś w jego tonie, a może w samym spojrzeniu sprawiło, że powstrzymała się przed niezbyt przyjemnym tekstem. Widać było jednak, że przeżuwa kwaśne słowa wraz z trzymaną między zębami, pozbawioną smaku gumą. Po zbyt długiej chwili odwróciła się jednak po niewielki kluczyk, położyła go na drewnianej powierzchni i podsunęła staromodną książeczkę w stronę mężczyzny.
— Imię i nazwisko. Kasa z góry. Dzieciak ma być cicho, to porządny hotel.

______________________________


Porządny hotel miał starą instalację, mrugającą co jakiś czas jak w tanim horrorze. Kai stał w przejściu ze zwieszonymi ramionami, rozglądając się po niewielkim wnętrzu; na środku stało niezbyt pewne, metalowe łóżko z twardym, zszarzałym materacem, w większej części przykrytym prześcieradłem. W kostkę ułożono pościel, na którą trafiły dwie wysłużone poduszki. Po lewej komoda i przejście do łazienki; po prawej stolik, para krzeseł, zawieszony telewizor. Za pieniądze wydane w rejestracji standard powinien być zdecydowanie większy, ale patrząc na zegarek, nie miało to żadnego znaczenia.
Napiszę do Hanako, że wszystko w porządku i z rana będziemy na miejscu. Idź się wykąpać, a ja skoczę po coś na kolację. Musi tu być przecież jakiś sklep.
Sam nie spodziewał się, że wychodząc z całodobowego, wyniesie stamtąd jedzenie do błyskawicznego zalania, sok i osiem pobrzękujących w siatce piw. Jeszcze dobrze nie wszedł do pokoju, a syk otwieranego alkoholu rozniósł się po mikroskopijnym pomieszczeniu; Uyemura miał zamiar wrócić do przerwanego tematu.
Mieli przecież dla siebie całą noc.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {24/12/2021, 02:14}

Przez całą drogę do hotelu nie odezwał się ani słowem.
"Przykro mi"
Naprawdę? NAPRAWDĘ miał mu tylko tyle do powiedzenia? Co prawda sam Eiji nawet nie zakładał, że mógłby usłyszeć coś więcej od Kaia, wszakże był narzeczonym jego siostry i to było wręcz naturalne, że prędzej stanie po jej stronie i będzie bronił swojej kobiety niczym lwica swe młode, ale wciąż nie mógł pozbawić się gorzkiego smaku rozczarowania. Całe szczęście, że panowała dookoła ciemność i dzięki temu Kai nie był w stanie dostrzec zaciśniętych pięści chłopaka oraz zwieszonej głowy, której towarzyszył rozżalony wyraz twarzy.
"Przykro mi"
Zabawne. Mnie również jest przykro, Kai, mnie również.

* * *

Pokój wydawał się.... brzydki. I mało przyjemnie pachniał. Na myśl przywodził zapach zgnilizny i jakiegoś grzyba, który ukrył się pod warstwami paskudnej tapety w kwiaty, choć pewnie w większej mierze było to spowodowane zmęczenie i wrodzoną zdolnością do marudzenia na wszystko. Eiji robiąc krok do przodu skrzywił się nieznacznie, niespiesznie rozpinając bluzę, aby zsunąć ją z chudych ramion i zarzucić przez oparcie jednego z krzeseł. Westchnął ciemiężenie czując, jak pulsują gorącem jego nogi, które nie były przyzwyczajone do tak długich marszów. Jego kondycja, a raczej jej brak, wołała o pomstę do nieba. Chłopak zdawał sobie sprawę, że pod tym względem zaniedbał swoją edukację sportową i w razie jakiegoś niebezpieczeństwa czy też innej apokalipsy nie miałby większych szans na przeżycie. Może czas najwyższy na wprowadzenie jakiś zmian w życiu?
Opadł ciężko na krzesło, prostując nogi przed sobą mając nadzieję, że Kai nie dostrzeże zmęczenia wymalowanego na jego twarzy. Jeszcze tego brakowałoby, aby mężczyzna zobaczył wyraźną słabość Eijiego. Dlatego też nie było nic dziwnego w fakcie, że chłopak odczuł niejaką ulgę na informację, że Kai zamierza wyjść do sklepu.
Kiedy tylko drzwi zamknęły się za mężczyzną, Eiji podniósł się z krzesła i zsunął buty z nóg a następnie niespiesznie zaczął rozbierać się do samej bielizny. Dopiero będąc pod prysznicem i czując, jak ciepła woda powoli otula jego zmarznięte ciało odczul na tyle ulgę, że mógł zacząć zastanawiać się nad bardziej przyziemnymi sprawami. Jak chociażby w jaki sposób zamierzają dzisiaj spać, bo chyba nie na jednym łóżku? Na samą myśl policzki chłopaka zrobiły się jakby nieco cieplejsze a on sam zaczął się karcić w głowie za jakieś dziwne myśli.
Idiota. Debil. Kretyn.
Zakręcił kurek od wody, ale stał jeszcze przez moment w jednym miejscu, wpatrując się w pęknięcie na poszarzałej płytce na ścianie. Dopiero po dłuższej chwili poruszył się i sięgnął po ręcznik, którym zaczął wycierać swoją głowę, jednocześnie łapiąc za telefon. Dochodziła dwudziesta trzecia. Był marudny. Niezadowolony. Zły. Głodny. A na dodatek było mu zimno i musiał spędzić noc sam na sam z Kaiem w obskurnym hotelu.
Gorzej być nie mogło.

* * *

Zamknął za sobą drzwi do pokoju słysząc, jak z łazienki nadal dochodzą dźwięki wody. Czyli Kai nadal tam siedział i brał prysznic. Matko jedyna, ileż to można się kąpać. Że baby tyle siedzą w łazience to Eiji wiedział, ale że też Kai? Wzruszył jedynie ramionami dochodząc do wniosku, że w sumie było mu to na rękę. Ponownie zdjął buty, spodnie oraz koszulkę, zostając jedynie w bieliźnie i luźno zarzucone, rozpiętej bluzie.
Przebiegł do sklepu był szybki i jednocześnie nieco orzeźwiający dla umysłu, w którym pierwsze oznaki alkoholowego rauszu zaczynały dawać o sobie znać.
Bo oczywiście kiedy tylko Eiji wyszedł z łazienki i"wymienił się" z Kaiem, to oprócz zajadania się jedzeniem, które dzisiaj WYJĄTKOWO mu smakowało, to nie omieszkał poczęstować się piwem. Zawartość pierwszej puszki zniknęła niemal natychmiastowo, więc sięgnął po drugą. Dopiero w jej połowie zorientował się, że powinien odkupić alkohol. Co jak co, ale Eiji nie zamierzał mieć jakikolwiek dług u Kaia. U każdego, ale tylko nie u niego. Nawet nie wiedział kiedy wskoczył w ubrania i wybiegł z pokoju hotelowego, a następnie już wracał ze sklepu trzymając siatkę z... butelką wódki. Tak, wódki. Nie piw, a cholernej wódki. Ale Eiji był w stanie powolnego upojenia alkoholowego, choć spacer pomógł mu w lekkim otrzeźwieniu.
Efekt końcowy był jednak taki, że zostali z butelką wódki, jednym całym piwem i sokiem. Taki scenariusz prosił się tylko o jedno....
- .... zagrajmy w grę. - odezwał się, kiedy Kai wreszcie wyszedł z łazienki.
- Prawda i wyzwanie. Ale nieco na moich zasadach. Osoba x zadaje pytanie. Osoba y musi odpowiedzieć szczerze, jeżeli odmówi, cóż, osoba x daje wyzwanie, które wtedy osoba y musi wykonać. Jeżeli to zrobi, osoba x wypija kolejkę. I potem zamiana ról. Co ty na to, Kai? Poznajmy się bliżej. - Eiji uśmiechnął się szeroko i przede wszystkim złośliwie, wpatrując się uważnym wzrokiem w mężczyznę.
- Chyba że się boisz i że masz coś do ukrycia? - przechylił głowę lekko w bok.
Oboje wiedzieli, że miał.
I o to w tym wszystkim chodziło.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 00:33}

Zdążył jedynie zacząć swoje piwo, nim drzwi do łazienki otworzyły się tak zamaszyście, że Kai poczuł wiatr we włosach. Pasma jasnych, kasztanowych fal opadły z powrotem na czoło, a on sam zerknął znad puszki na stojącego w przejściu chłopaka; zmiana warty nadeszła błyskawicznie. Uyemura wykorzystałby każdy pretekst, aby odwlec rozmowę, którą sam chciał przecież podjąć ponownie.
Przechodząc do mikroskopijnego pomieszczenia z wąskim prysznicem wmawiał sobie, że „co się odwlecze to nie uciecze” — czasu mieli dziś aż w nadmiarze, a szum wody przynajmniej na moment zagłuszył irytujące pulsowanie w skroniach.

______________________________


Od pisknięcia zakręcanego kurka minęło dobre dziesięć minut; Kai zdawał sobie sprawę, że czekający po drugiej stronie drzwi Eiji może uznać zabieg za co najmniej dziwny. Normalnie więcie prysznica nie zajmowało Uyemurze więcej niż kwadransa — a zazwyczaj robił to jeszcze prędzej. Pewnych nawyków nie był w stanie z siebie wyplenić i nawet podczas rutynowych obowiązków w domu wychodziły na wierzch wojskowe przyzwyczajenia. Tym jednak razem nie tyle nie chciał, co nie mógł przyspieszyć swoich ruchów; tępe kłucie dawało o siebie znać przy każdym napięciu mięśni, a Kai nie mógł dłużej ignorować czerwonej plamy na niezbyt świeżym opatrunku. Apteczka okazała się zresztą skąpa, a prowizorka zawsze zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż efekt jest tego warty.
Zamykając niewielkie pudełeczko uniósł jednocześnie wzrok; lustro odbijało twarz mężczyzny o regularnych rysach; świeżo ogolonego, z zadbaną cerą i zaciętym, trochę wyzywającym spojrzeniem. Z przylegających do skroni włosów kapały tłuste krople wody; wsiąkały w biały t-shirt, który postanowił zdjąć za jakiś czas — najprawdopodobniej dopiero, gdy Kadehara uśnie na dobre.
Problem w tym, że...
— … zagrajmy w grę.
Eiji nie wydawał się ani trochę senny.
Uyemura przyglądał się mu z ostrożną rezerwą; zostawił za sobą parującą taflę lustra i pamięć obrazu jaki dostrzegł w odbiciu. Schował apteczkę, odkładając ją na prawowite miejsce. Zwinął bluzę w kostkę i przerzucił ręcznik przez rurę, na której zawieszono zasłonę w malinowe liście. Wszystko to przed sekundą; teraz stał, czując pod bosymi stopami nierówność framugi. Palce opierały się wciąż o klamkę, a oczy Kaia przeskakiwały z opróżnionych puszek na oblicze Eijiego — i z powrotem.
Naprawdę wypił aż tyle?
Dla ciebie był sok — zaznaczył, nie odnosząc się do propozycji gry. Chłód z jakim to powiedział nie pasował do zwykle ciepłego nastawienia. Był zły? Rozczarowany? Zrezygnowany? Zacisnął lekko szczęki, kręcąc głową z niekrytym niedowierzaniem. — Ale widzę, że lubisz robić wszystko po swojemu.
Popisywać się — mówiło jego spojrzenie, choć usta pozostały nieruchome; zacięcie zaciśnięte. Ściągać na siebie uwagę dostępnymi, podstępnymi opcjami. Byle wreszcie cię dostrzeżono, co?
Na ile metody Eijiego się sprawdzały, Kai nie wiedział. W tym jednak wypadku nie czuł się zagrożony; może powinien, zważywszy na to, jak zachowywał się i jak wyglądał Kadehara. Uwadze szatyna nie umknęła też nowa butelka; obecność wysokoprocentowego alkoholu wydawała się dziwnie nie na miejscu, jakby lada moment mieli dokonać paktu z diabłem. Zrobić coś, o czym nikt nigdy nie będzie mógł się dowiedzieć.
Ale dzieciak i tak musiał być już ostro wstawiony, więc w sumie?
Czemu niby nie? — podjął, pokonując niespiesznie trasę do wolnego krzesła. Opadł na nie, łokieć kładąc na brzegu krzywego stolika; od Eijiego oddzielał go rządek wysuszonych z procentów puszek, pełne, przeźroczyste naczynie wódki, nieotwarty sok i bariera wybudowana przez psychiczną nienawiść Kadehary. To ostatnie, choć nie było fizyczne, stanowiło największe wyzwanie. — Zagrajmy w tę twoją grę — zgodził się, unosząc dłoń i wspierając na niej policzek. Nie dał czasu na reakcję; sam zdążył się uśmiechnąć, a wraz z tym padło rozbawione: o ile nie boisz się pić ze mną z jednej butelki.
Brak kieliszków albo chociaż zwykłych szklanek zapewne byłby wystarczającym powodem dla Eijiego, aby zrezygnować z udziału — nawet we własnej zagrywce. Kai potrafił sobie bez problemu wyobrazić jak chłopak się krzywi — tymi samymi wargami, którymi musiałby dotknąć ciepłej, szklanej powierzchni, moment wstecz muśniętej przez jego własne usta. W uszach odzywały się pełne szyderstwa słowa; teksty oscylujące między obelgami a wyśmianiem, kwaśne, złośliwe i naznaczone mnóstwem niewyjaśnionych pretensji. Wszystko w rosnącej, napiętej atmosferze, ale... to w standardowych warunkach. A obecnie? Obecnie w żyłach Eijiego buzowało od płynnej używki, a poza tym wydawał się zbyt pewny swego.
Uśmiech Uyemury poszerzył się. O milimetr.
Wypiłeś moje piwa, więc zaczynam. Co jest powodem, dla którego tak mnie nie znosisz? Nie jestem twoją siostrą, nie ja zniszczyłem twoje dzieciństwo, to też nie ja odmawiałem ci korepetycji, wycieczek i finansów, a jednak z góry zostałem wrogiem. — Powieki Kaia przymrużyły się nagle jak u drapieżnika, który złapał trop. — Co ci się tak nie podoba, młody?
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 01:09}

Usta chłopaka drgnęły ledwo zauważalnie, kiedy Kai wreszcie wyszedł z łazienki i spojrzał na niego. Oho? Czyżby wreszcie dostrzegł na jego twarzy cień złości? Zdenerwował go? I choć chłód, jaki odczuł w konfrontacji z mężczyzną był nieprzyjemny dla ciepłej skóry Eijiego, pozostawiając po sobie uczucie szronu, to jednak ta mała wygrana dała mu mnóstwo satysfakcji. I frajdy. Bo co jak co, ale ujrzenie prawdziwego oblicza Kaia było jednym z wielu celów chłopaka, do których dążył za wszelką cenę.
Poprawił się nieznacznie na łóżku, niemalże wyciągając na całej jego długości chcąc powoli szykować się do snu. Prawdę powiedziawszy od początku zakładał, że Kai wymięknie. Chociaż nie, "wymięknie" nie było tutaj odpowiednim słowem. Że zachowa się jak d o r o s ł y, powie że ma iść spać i nie zachowywać się jak roszczeniowy gówniarz i bla bla bla.
Dlatego też niemalże nie sturlał się z łóżka, gdy usłyszał pozytywną odpowiedź Kaia. Spojrzał na niego a z jego twarzy można było z łatwością otwartej księgi wyczytać "serio?"
Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i opuścił bose stopy na chłodną podłogę, wpatrując się w szatyna. A więc jednak.
No cóż, pożałujesz tej decyzji, Kai.
Eiji zamierzał wyciągnąć z mężczyzny wszystkie informacje, które w przyszłości będzie mógł wykorzystać na swoją korzyść. O ile oczywiście mężczyzna będzie z nim szczery. Aczkolwiek Kai z kijem w dupie pewnie prędzej uniesie się honorem aniżeli skłamie. Przynajmniej taką miał nadzieję sam Eiji.
- Nie, nie przeszkadza mi. - odpowiedział zaskakująco spokojnie. Dlaczego bowiem miałoby mu przeszkadzać? Eiji był w takim stanie, że mało co mu przeszkadzało. Owszem, nie był upity, uchlany i pijany, ale do trzeźwości było już mu całkiem daleko.
Dlatego ta gra zapowiadała się tak dobrze. Upije Kaia a potem....
Uśmiechnął się na samą myśl. Może nagra go, jak będzie coś mówił? Coś, co go obciąży i wtedy będzie miał dowód, że Kai nie jest taki idealny, na jakiego się kreuje? Kuszące.
- No niech będzie. - dodał, odchylając się lekko do tyłu na łóżku, choć wzrok wciąż miał utkwiony w mężczyźnie.
Kiedy padło pierwsze pytanie, twarz Eijiego na krótką chwilę nieco spochmurniała. Trwało to jednak zbyt krótko, by można było się temu przyjrzeć, gdyż już po chwili chłopak uśmiechnął się lekko, niemalże radośnie.
- Bo nie jesteś szczery. - odpowiedział, opierając policzek na dłoni, a drugą przysunął do swoich ust, wskazując na nie palcem wskazującym.
- Kiedy się uśmiechasz... - uniósł palec do swoich oczu.
- Twoje oczy pozostają niezmienione. Nietknięte. Radość do nich nie dociera. Jakbyś nosił maskę. Nienawidzę tego w tobie. - bo wiem, jaki jesteś naprawdę. Bo widziałem cię bez maski.
- Chociaż pewnie to tylko moje wyobrażenie, co nie? - dodał parskając sztucznym śmiechem, wskazując brodą na butelkę wódki.
- Nie żałuj sobie i weź spory łyk. - oj tak, pij, pij. Pij dużo, mój drogi szwagrze.
Odczekał chwilę, aż Kai się napije po czym wyprostował się lekko, siadając po turecku na łóżku.
- Dobra, teraz moja kolej. Hm.... Czy.... hm, o, wiem! Czy byłeś kiedyś... z mężczyzną? - w ciemnych spojrzeniu Eijiego pojawił się błysk.
Nie byłem, to mi odpowiesz, prawda?
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 01:39}

— Bo nie jesteś szczery.
Brew Kaia uniosła się niespiesznie; efekt nie miał jednak nic wspólnego ze zdziwieniem. W parze z niegasnącym uśmiechem był raczej prowokacją; prostym, łatwym w odbiorze: rozwiń myśl, mały. Na wyjaśnienia nie musiał zresztą długo czekać; nieistotne czy go zadowoliły, czy nie, wyprostował się z westchnięciem i sięgnął po butelkę.
Alkohol wlany do gardła rozgrzał ciało; dotarł do ściśniętych trzewi, przypominając, że Kai — w porównaniu do Eijiego — nie tknął jeszcze swojej porcji jedzenia. Patrząc po tym, jak chętnie Kadehara poczęstował się cudzą własnością, nawet nie był pewien, czy jego zupa w ogóle się ostała. Odstawiając wódkę na blat pomyślał jednak, że teraz przynajmniej szanse są równe; Eiji był wstawiony, a on pił praktycznie na pusty żołądek. Obydwoje startowali więc z nieciekawych położeń. Obydwoje mieli też dziwne parcie na wygraną — jakby pragnęli rozszarpać się nawzajem nie używając do tego siły.
Ataku mimo wszystko nie skomentował; pokornie przyjął, że odpowiedź chłopaka była zgodna z prawdą. Wypił zatem swoją kolejkę. Koniec sensacji; z uśmiechu nie zrezygnował nawet chwilę później, kiedy padło pytanie.
Kai poczuł tylko jak jego ramiona drgnęły; a zaraz potem parsknął, ledwie ucinając cisnący się przez krtań wybuch śmiechu. Czy był kiedyś... z mężczyzną?
Co to za nieporadnie zadane pytanie, Kadehara? — Może się starał, ale nie wyszło; a może celowo pozwolił sobie na drżenie głosu, w którym dało się wychwycić drwiącą wesołość. — Nie możesz zapytać wprost czy kiedykolwiek wcześniej — kącik ust znów drgnął; twarz wyglądała łagodnie, niemal rozczulająco, jakby wpatrywał się w coś zarazem słodkiego i niegroźnego... ale spojrzenie Uyemury rzeczywiście nie współgrało z mimiką; trzaskały tam wyładowania elektryczne; białe pioruny od których sylwetka skręca się w agonii — pieprzyłem jakiegoś faceta?
Rozsiadł się wygodniej na krześle; stary mebel zaskrzypiał pod jego ciężarem, ostatkiem sił starając się utrzymać w całości zbitek drewna i gwoździ. Kai uniósł wzrok na zalany sufit — i na brudną, mrugającą co jakiś czas żarówkę. Pytanie jakie poprawił niosło w sobie coś nieprzyzwoitego.
To słowa, których nigdy nie użyłby w towarzystwie Hanako, jej rodziny czy wśród znajomych. Nawet współpracownicy określali go jako „poukładanego” i „kulturalnego”. Przecież nie przeklinał nawet podczas interwencji. Sprawy załatwiał spokojem, rzetelnością i doświadczeniem. Nie musiał przy tym bluzgać, bo starczyła aura, którą posiadał. A jednak teraz w pomieszczeniu zawisły okraszone ironią wyrazy; osiadały powoli jak kurz zalegający w zakamarkach pokoju.
Młody go zirytował. Wkurzył roszczeniami, wkurzył traktowaniem go jak worka treningowego. Wkurzył skakaniem z pozycji biednej, wystraszonej wiewiórką ofiary do formy cwaniackiego chochlika, który trzyma w garści cały przeklęty świat. Przechodząc z łazienki do wynajętej sypialni; mając przed nosem wizję wypitego piwa i świeżo zakupionej wódki... to wszystko sprawiło, że naciągnięte wewnątrz Kaia nicie wreszcie pękły.
Odetchnął raz jeszcze, przesuwając palcami po wilgotnych włosach. Odgarniając je z twarzy opuścił wzrok na Eijiego.
Uśmiech gwałtownie zniknął.
Tak. — Płynnym ruchem zsunął dłoń z głowy i sięgnął po szyjkę butelki, wyciągając ją w stronę Kadehary. Pochylił się przy tym; odrobinę, ale wystarczająco. Ktoś postronny mógłby pomyśleć, że Kai zrobił to, aby Eijiemu wygodniej było chwycić po podany alkohol, ale ta dwójka wiedziała, że powód był zupełnie inny. — Pij na zdrowie. Duży łyk. Po co sobie żałować, nie? — Oczy intensywnie badały każdy ruch ciemnowłosego; to jak przejął butelkę i jak musiał pociągnął płynu z jej wnętrza. W źrenicach pojawił się nawet nikły błysk. Satysfakcja, bo dzieciak chcąc nie chcąc dzielił z nim teraz coś więcej niż pokój.
Brawo — pochwalił go, powoli prostując się z powrotem na krześle. Odczekał tylko chwilę; mniej niż sekundę, zanim rozpoczął swoją kolejkę. — Alkohol się często przydaje. Jak wyglądał twój pierwszy raz? Wydajesz się kimś kto musi się wspomóc używkami dla odwagi.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 02:09}

Coś uległo zmianie.
To nie tak, że temperatura jaka panowała w pokoju gwałtownie zmalała, a światło, które rozświetlało nocny mrok zaczęło przygasać. Takie rzeczy działy się tylko i wyłącznie w marnych horrorach niższej kategorii.
Po prostu coś się zmieniło w Kaiu, jego zachowaniu, aurze, jaka go otaczała. Eijiego przeszły dreszcze a on sam miał wrażenie, jakby bosą stopą wkroczył właśnie na bardzo cienką warstwę zimnego lodu, który przy każdym ruchu zaczyna pękać.
I nie było drogi odwrotu na ucieczkę.
Czy Kai go przerażał? W pewnym stopniu.... tak. Obserwując go w domu, jak pracował przy komputerze, odnosił się do Hanako czy chociażby jak zachowywał się na co dzień, Eiji zauważył, że mężczyzna miał swoje nawyki, całkiem zwyczajne i można rzec naturalne dla każdego człowieka. Wręcz niegroźne. Ale przy tym wszystkim w absurdalny sposób wydawał się niezwykle nieprzewidywalny. Chłopak nigdy nie wiedział o czym myśli i co zajmuje myśli szatyna. Czasami widział ten nieprzyjemny, chłodny błysk w oczach Kaia, jakby pełen zirytowania i niecierpliwości, ale trwało to na tyle krótko, że można było go pomylić z tańcem cieni, niczym ponadto.
Teraz Eiji już wiedział, że we wszystkich swych wcześniejszych założeniach miał rację. Kai wreszcie zaczął ściągać maskę ukazując swoje prawdziwe oblicze. Oblicze, które już miał okazję wcześniej poznać.
Jest niczym jak Hyde i Jekyll, pomyślał, uśmiechając się nerwowo. Nie, nie zamierzał uciekać, nie zamierzał dawać mu tej satysfakcji a przede wszystkim - nie zamierzał dać się wystraszyć. Bo jeżeli wycofałby się teraz z podkulonym ogonem, to czuł, że taka okazja już nigdy więcej się nie nadarzy. Że to jedyna-
"Tak"
Co-
Na twarzy chłopaka pojawiło się autentyczne zaskoczenie. Takiej odpowiedzi w żadnym stopniu się nie spodziewał. "Tak"? Że co kurwa proszę? Tak po prostu się przyznał, że pieprzył jakiegoś faceta? Nie, chwila. Poczekaj, moment.
Serce Eijiego przyspieszyło niebezpiecznie i zaczęło bić tak głośno, że zaczął się zastanawiać czy Kai przypadkiem tego nie słyszy. Jego twarz, która naturalnie była blada, teraz zapewne wyglądała niczym ściana a ciało niekontrolowanie zadrżało. Nie mógł przypomnieć sobie T A M T E J nocy, prawda? Nie, inaczej. Nie mógł wiedzieć, że tamtej nocy pieprzył nie Hanako, nie jakaś randomową dziewczynę a jego, prawda....? Nie, to na pewno jakiś beznadziejny zbieg okoliczności. Palce chwyciły pewnie butelkę a potem pociągnął spory łyk i krzywiąc się odstawił alkohol na swoje miejsce. Bogowie, jak on nie cierpiał smaku wódki. Zaraz się chyba zrzyga.
Jak wyglądał twój pierwszy raz?
O ty kurwa chuju.
Serce mu stanęło, jakby dostał zawału.
Eiji wpatrywał się w oczy Kaia chcąc gwałtownie wycofać się. Uciec, tak, jak umysł mu podpowiadał. I normalnie, na trzeźwo, możliwe że by go posłuchał. Ale teraz alkohol uciszał podstawowe sygnały instynktu przetrwania a głupota pchała go coraz bardziej w sidła, jakie były zakładane.
Kai, w co ty pogrywasz?
- Odmawiam udzielenia odpowiedzi na to pytanie. - odezwał się wreszcie, próbując odzyskać rezon. Głębszy wdech, wydech. Spokojnie. To zbieg okoliczności. Tak, to dobre rozwiązanie. Przecież mu nie powie, że "no, w sumie o który pierwszy raz pytasz? Ten, podczas którego zerżnąłeś mnie w dupę czy ten, kiedy-"
Ponownie się uśmiechnął, pewnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Dlatego wybieram wyzwanie. Zaskocz mnie. - Tak, żadne wyzwanie nie będzie gorsze od tego pytania.

Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 02:41}

Odpowiedź, której się spodziewał, wywołała ponowny uśmiech. Ale nie było w nim nic z owczej łagodności; zabrakło wyuczonej, utrzymywanej teatralnie delikatności i sympatii, na którą łowiły się całe tłumy. Maska, przykrywająca jego twarz ściśle niczym prawdziwe oblicze, faktycznie zaczęła pękać. Schodziła niewielkimi płatami jak wylinka węża — i być może grymas jaki pojawił się na ustach Kaia przypominał gadzi.
Odmawiasz? — powtórzył za nim z udawanym niedowierzaniem, niezrażony faktem, że nie otrzyma pełnej szczegółów historii. — Jak mamy się bliżej poznać skoro rezygnujesz już na drugim pytaniu? — Nie był smutny ani zawiedziony, choć ładnie zagrał odpowiedni ton. Bez dwóch zdań działał niekiedy jak instrument we właściwych rękach. Tak jak grajek nie musi mieć dobrego humoru, aby paroma tchnięciami wydobyć z fletu radosną melodię, tak Uyemura najwidoczniej nie potrzebował okoliczności, by objąć konkretną rolę.
Teraz był bardzo — bardzo — zadowolony z siebie. I czy mógłby udawać, że jest wprost przeciwnie? Z pewnością. Tylko po co? W tym niewielkim pokoju w wiejskim hotelu było powietrze, które najprościej określić dziwnym. Nie było już zresztą odwrotu; rzucone na stół karty zostały odsłonięte i skoro postanowił je odkryć, głupotą byłoby próbować zmusić Eijiego, by udawał, że ich nie rozczytał.
Za późno.
Gra się rozpoczęła i teraz liczył się wynik.
Zaśmiał się chwilę po tym jak padło stanowcze:
— Dlatego wybieram wyzwanie.
Niech będzie.
— Zaskocz mnie.
Kai uniósł dłoń; długie palce zatrzymały się w powietrzu, wnętrzem ręki ku górze. Spojrzał Eijiemu prosto w oczy, nadal nie tłamsząc w sobie złośliwej radości.
Zadanie brzmi: oddaj mi swoją komórkę — już. Bez żadnego wyciągania karty, bez blokowania. Bez oszustw.
Poznał chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że może spróbować różnych sztuczek, byle wyszło na jego. Ta gra była idealna dla Kadehary. Zdolność manipulacji, jaką wyszlifował do perfekcji przez lata ciągłej walki o atencję, mogła istotnie zaważyć na ostatecznej wygranej. Kai zdawał sobie sprawę, że z tury na turę będzie coraz ciężej; procenty zaczną tępić bystrość umysłu, język się rozplącze. Do tego czasu musiał zrobić wszystko, aby wydobyć z młodego jak najwięcej informacji albo — co wydawało się o wiele zabawniejsze — doprowadzić go na skraj. Może nawet wymusić ucieczkę.
Przyznanie się do przegranej.
Reakcji podobnych do tej sprzed chwili mogło być jeszcze więcej; a bycie świadkiem zmieszania i zaskoczenia, a wreszcie odczucie podłej w swej prostocie dumy z faktu, że go złamał i zagonił w ciemny zaułek... tego nie potrafił sobie darować. Nie po tych długich miesiącach.
Zatrzymam ją aż nie wrócimy do twojego rodzinnego domu — obiecując to, pokazał zęby w uśmiechu. — Środki ostrożności, chociaż patrząc na to jak boisz się odpowiadać... — zawiesił głos, utrzymując kontakt wzrokowy — ... to ostrożność jest niepotrzebna. Ale rozumiem. To musiała być bardzo ciekawa impreza, skoro twoje pierwsze spotkanie z alkoholem jest taką tajemnicą.
Odbierając urządzenie od Eijiego poruszył ostentacyjnie nadgarstkiem, jakby jeszcze próbował go poszczuć swoją wygraną i dopiero po tym wsunął aparat do kieszeni spodni.
Jaki był twój pierwszy raz? — to pytanie wciąż rozbrzmiewało echem w pokoju. Kai, łapiąc za wódkę i pociągając spory łyk, nie krył się z tym, że rzucił młodemu rękawice. Całym sobą potwierdzał: ta, to było drobne oszustwo. W granicach smaku. Wiesz czemu? Bo ty chcesz zrobić dokładnie to samo. Nikt tu nie mówił, że chodzi o „pierwszy raz” w łóżku, a przecież to ci wpadło do głowy, nie? Dlatego się wycofałeś. Zresztą, to było pewne. Taki mały test, który oblałeś.
Oparł dłoń na brzegu blatu; tuż przy butelce.
Kiedy to zrobił, srebrna obrączka stuknęła delikatnie w ściankę szkła.
Kai odchrząknął.
Twoja kolej.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 14:02}

Niemal całym swoim ciałem manifestował swoje niezadowolenie z obrotu sytuacji, jaka miała teraz miejsce. Przecież ta gra miała być furtką do zniszczenia Kaia, zdemaskowania jego prawdziwego ja, poznania wszelkich słabości i wad mężczyzny. To on, Eiji, miał pod koniec stać na pozycji wygranego i chełpić się zwycięstwem kiedy to Kai powinien zwijać się w kokonie przegrańca. Taki był plan. Plan, który początkowo wydawał się wręcz idealny, zwłaszcza teraz biorąc pod uwagę scenerię, która temu wszystkiemu sprzyjała. Co mogło pójść nie tak?
Dlaczego więc w chwili, kiedy telefon komórkowy chłopaka spoczął na wyciągniętej dłoni Kaia, to on sam czuł się jak przegrany? Jakby tańczył na otwartej dłoni Kaia jak ten mu zagra albo jak pociągnie za odpowiednie sznurki, które były przymocowane do kończyć nastolatka. To niemożliwe, żeby on sam, Eiji, został w jakikolwiek zmanipulowany przez szatyna. Taka opcja nie wchodziła w ogóle w grę.
Czyżby?
Cichy głosik rozbrzmiał w jego głowie a brwi chłopaka nieznacznie się zmarszczyły. Do tej pory w oczach Eijiego Kai był jedynie nieznośnym i fałszywym facetem jego siostry. Kimś, kogo Eiji chciał się pozbyć poprzez zdemaskowanie. Jakimś facetem, nic więcej. W tym wszystkim zapomniał jednak o bardzo ważnej kwestii. Kai był policjantem. Cholernym policjantem, który przeszedł zapewne multum przeróżnych testów i ćwiczeń, niekoniecznie tylko fizycznych. Wszakże w swym zawodzie miał do czynienia z przeróżnym sortem zbirów, nie tylko bezmózgich osiłków. Eiji zrobił błąd już na samym początku zupełnie nie doceniając swojego przeciwnika.
Błąd, za który mógł słono zapłacić.
W takim razie będzie musiał zmienić przyjętą wcześniej taktykę i- "(...) utrzymując kontakt wzrokowy — ... to ostrożność jest niepotrzebna. Ale rozumiem. To musiała być bardzo ciekawa impreza, skoro twoje pierwsze spotkanie z alkoholem(...)"
- Co. Co ty do cholery jasnej- - zamilkł, dostrzegając ten paskudny, gadzi uśmieszek, który pojawił się na jego ustach.
Tak, Kai był niebezpieczny. To na pewno.
- Dobra, niech będzie. - warknął, niemal cedząc każde słowo przez zaciśnięte zęby. Dobra, skoro w ten sposób chcesz grać, niech będzie. Obedrę cię ze wszystkiego. Z całej twojej godności, z tego pieprzonego uśmieszku z twojej gęby, ze wszystkiego, Kai.
Pytanie. Miał wiele pytań, które krążyły mu po głowie, choć jedno cały czas desperacko wypływało na powierzchnię. "Co to za facet, którego pieprzyłeś". Proste, przewidywalne pytanie, ale biorąc pod uwagę incydent sprzed paru tygodni cholernie ważne pytanie, a przynajmniej dla Eijiego.
Nie, jeszcze nie. Jeszcze nie mógł go zadać. Na pewno nie teraz, nie na tym etapie upojenia Kaia.
- Dlaczego ten zawód? W sensie policjant. Nie chciałeś czegoś innego? - tak, to lepsze. Musi uśpić jego czujność, żeby wydobyć z niego wszystko to, co chciał usłyszeć.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 15:31}

Nie mógł stracić gardy tylko dlatego, że udało mu się jednorazowo przechytrzyć przeciwnika. Nie krył perfidnej satysfakcji, ale z drugiej strony zaczynał dobijać się do niego racjonalny głos kogoś dopiero co stłamszonego. Tej części osobowości, którą zostawił w łazience, rezygnując z niej jak ze zużytej ściery. Była odpowiedzialna za chłodne, ale wystarczająco kulturalne podejście i wydawała mu się nagle niepotrzebna, wręcz niewygodna, jak za ciasna skóra.
Znów o sobie przypomniała, suka. Dlaczego teraz? Dobrze szło. Wreszcie, od tylu miesięcy, mógł odetchnąć głębiej, rezygnując z denerwujących ram, w które musiał się wciskać każdego dnia. Uyemura Kai, wzorowy narzeczony, aspirujący policjant wzywany nawet w środku nocy do najpodlejszych interwencji, sympatyczny sąsiad i poukładany, dobry obywatel. Obrzydlistwo. Problem w tym, że to „obrzydlistwo” miało rację.
Idealny Kai szeptał z rezygnacją, że nie ma się co chełpić wygraną. Dał popalić dzieciakowi. To jak kopnięcie bezdomnego kota, by udowodnić swoją siłę. Żałosne.
Zamknij się, warknął w myślach — nawet nie rejestrując, że w istocie ucisza sam siebie. Nie ma się czym chełpić? Niby dlaczego? Gówniarz przed nim był w pełni dorosły — znał trudności życia. Od samego początku pragnął gry, w której jako jedyny miał doświadczenie i znał zasady. Kai jedynie wpasował się w rytm rozgrywki; dostroił do tego, co oferował mu oponent. To było takie żenujące? Bo podjął wyzwanie, obchodząc reguły, ale ich nie nadwyrężając?
Znał setki spraw, w których źli ludzie unikali wymiaru sprawiedliwości tylko dzięki lukom w prawie. Tak działał świat, do diabła. A skoro życie oferuje złoto, po co z tego rezygnować? Nie ocali nikogo ani niczego zgrywając męczennika.
Głodny, pokonany i wściekły tak naprawdę nie zrobi żadnego kroku naprzód.
I dzieciak jakby czytał mu w myślach.
Źrenice Uyemury drgnęły, zaraz niknąc częściowo za przymrużonymi powiekami. Pytanie wydawało się zaskakująco normalne; niemal zbyt beztroskie i niegroźne. Dokładnie takie, jakie można zadać w ramach marchewki na patyku.
Matka pracowała w policji — odparł jednak lakonicznie, podejmując opowieść. — Dobrze jej szło aż do jednego incydentu w Hiroshimie, po którym musiała zrezygnować z czynnej służby. Aspirację przeniosła na mnie. Stałem się najmłodszy, ale nie miało to znaczenia. Po wypadku była święcie przekonana, że do policji powinni wstępować wyłącznie mężczyźni.
Wzruszył barkami, jakby dodał nieważne, nie ma o czym mówić. Chwytając za alkohol, podał go już Eijiemu; ale choć mógłby zakończyć na tym etapie — formalnie odpowiedział przecież na pytanie — wargi Kaia zacisnęły się na moment, a później ponownie ułożyły w wypowiadane słowa;
Planowałem pójść na uniwersytet i zostać aktorem. Jako małolat wcielałem się w szereg ról wyznaczanych przez siostry. Podobał mi się ich zachwyt i rozbawienie, ale też komplementy, które serwowały, bo gra z przedstawienia na przedstawienie była coraz bardziej imponująca. Według nich. Matka twierdziła inaczej, a ciężko sprzeciwiać się rodzicom, gdy masz na karku dziesięć lat.
Ale coś o tym wiesz, co? Różni się tylko perspektywa; nacisk pozostaje ten sam. Wiele ich w rzeczywistości nie różniło, ale Uyemura przestał się już łudzić, że Eiji dojdzie do podobnych wniosków. Piach zazdrości w jego oczach zaślepiał, uniemożliwiając dostrzeżenie najprostszych obrazów.
Więc tak. Chciałem czegoś innego. Ale rzadko dostajemy to, czego sobie zażyczymy — więc kiedy fortuna odwraca się do ciebie tyłem, warto zasadzić jej kopa. Złośliwość też bywa satysfakcjonująca. — Sugestywnie uniósł brew, jakby lada moment chciał dodać, że tylko dla tej chwili codziennie rano przebiegał dziesięć kilometrów, a późnym popołudniem zachodził na salę treningową, aby utrzymać formę. — A skoro o złośliwości mowa... Jak było w poprawczaku?
Znów ten błysk; gra świateł odbita w tęczówkach, gdy lekko przechylił głowę, niby po to, aby przyjrzeć się Eijiemu z innej perspektywy. Ale coś dusznego pojawiło się w powietrzu wraz z tym pytaniem; jak było w poprawczaku? Dźwięk niskiego, wyważonego tonu. Cierpka nuta. I niewypowiedziane, ale dziwnie oczywiste: widziałem twoje akta. Bo czemu nie? Skopałem los i teraz sięgam po to, na co i tak musiałem pracować. Bądź grzecznym chłopcem i rzuć nowe światło na szczegóły z historii zawartej w systemie. Zabawa się rozkręca.
A może było to tylko złudzenie i w rzeczywistości Kai jedynie wykorzystał swoją turę na pierwsze lepsze zagadnienie. Tak czy inaczej — zamilkł.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/12/2021, 17:29}

Aktorem. On? Że Kai?
Bogowie, toż to Eijiemu zajęłoby milion lat a i wciąż nie wpadłby na to. Bez znaczenia z jakiej strony próbował na to spojrzeć, ale nie potrafił sobie wyobrazić, że największym marzeniem tego przeklętego faceta było zostanie właśnie aktorem. Poważny, wiecznie zapracowany, racjonalny i uprzejmy- ... idealny. Nie, inaczej. To idealna maska, którą zakładał nijak miała się do aktorstwa jednocześnie będąc kunsztem samym w sobie. Eiji przed sobą miał dwa obrazy Kaia. Jeden, ten bardziej odległy i zamazany, a który ujrzał wtedy w barze i za którym tak desperacko podążał oraz ten drugi, który miał na co dzień. Fałszywy.
Jeżeli rzeczywiście było tak, jak Eiji od samego początku zakładał i Kai tylko udawał, to... kurwa, dobry jest. Cholernie dobry jest.
Prawdziwy talent. Coś, czego ty nigdy nie będziesz miał.
- Ale... nie masz już dziesięciu lat. - odezwał się nagle, przyglądając mu się z uwagą i chyba po raz pierwszy na próżno było doszukiwać się złośliwości w jego spojrzeniu.
- Nie musisz już słuchać się matki. Nie jesteś stary, masz pracę i zarabiasz na samego siebie, zapewne masz jakieś oszczędności. Potrafisz mówić płynnie po angielsku, francusku, chińsku i koreańsku. A, jeszcze był hiszpański, tak? Zawsze możesz jeszcze spróbować. Nie jest jeszcze za późno. Jak nie tu, w Japonii to gdzieś za granicą. - powiedział zaskoczony taką oczywistością. Nie potrafił tego zrozumieć, że osoba w postaci Kaia, która miała predyspozycje do zostania światowej sławy gwiazdą nie zamierzała walczyć do końca o swoje marzenie. Co go tak mocno trzymało, że nie mógł wyzwolić się z łańcucha dookoła jego szyi.
Cholera, chciał wiedzieć, chciał poznać prawdę. O czym teraz myślał Kai?
Bez słowa sięgnął po butelkę i zrobił dwa porządne łyki. Coraz mniej przeszkadzał mu cierpki smak alkoholu, jaki pozostawał w jego uszach. Albo to kwestia przyzwyczajenia, albo stawał się coraz bardziej pijany. Albo jedno i drugie. Odstawił butelkę na stół i przetarł wierzchem dłoni usta wycierając resztki trunku.
Plecy Eijeigo nieznacznie wyprostowały się, kiedy padło pytanie kierowane do jego osoby.
Poprawczak, huh?
Nie chciał odpowiadać na to pytanie. Naprawdę nie chciał, ale nie mógł ponownie się wycofać. Kai mógłby uznać to za kolejną wygraną.
Niedoczekanie, kurna mać.
- Chujowo. - odpowiedział nie kryjąc się z wulgaryzmami przy narzeczonym swojej siostry.
- Nie mam żadnego innego słowa, które mogłoby lepiej określić tę placówkę. Jedzenie było pozbawione smaku, zajęcia szkolne raz się odbywały a raz nie, ale zdecydowanie częściej występowała opcja numer dwa a wychowawcy nie dostrzegali najprostszych rzeczy, które działy się właściwie pod ich nosami. Codzienne szkalowania i upokarzania dzieciaków przez dzieciaki, walka właściwie o wszystko. Jeżeli nie chciałeś dostosować się do tych najsilniejszych i znajdujących się najwyżej w "hierarchii", mogłeś skończyć z kosą w ciele. Jak ja - sięgnął palcem pod kawałek materiału bluzy i delikatnie zsunął ją nieco z prawego ramienia ukazując bladą już, acz wyraźną bliznę.
- Ciągłe wysłuchiwanie o tym, jak zniszczyliśmy swoje życie, o resocjalizacji przy jednoczesnym dawaniu nam do zrozumienia, że i tak nic z nas nie będzie i nie przydamy się społeczeństwu. W sumie nie mylili się zbytnio. Tak naprawdę do poprawczaka w większości trafiają osoby z biedniejszych rodzin, bo tych bogatszych wybronią tatusiowe dając odpowiednim osobom łapówki. Taka osoba, która wychodzi z poprawczaka nie pójdzie już na uniwersytety, a na prywatny go nie stać. Nie zdobędzie porządnej pracy, bo i tak w większości patrzą ci w papiery. Pozostaje robota za najniższe pieniądze albo droga przestępcza. Ciekawy jestem ile osób z mojej grupy wciąż żyje. - zastanowił się na moment, pocierając dłonią brodę.
- Ale dobra, dość o mnie. Moja kolej. - uniósł głowę wpatrując się w Kaia.
- Twój fetysz? - nuda. Nuda, nuda, nuda. Kolejne nudne pytanie. Chciał wreszcie rozdrapać to, co siedziało w Kaiu, tak głęboko, ukryte przed promieniami słońca.
Ale jeszcze trochę, cierpliwości. Już niebawem.
Sponsored content

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. - Page 2 Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {}

Powrót do góry
Strona 2 z 2 Previous  1, 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach