Go down
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {23/9/2021, 22:56}

- Nie wierzę! - Hanako warknęła wstając pospiesznie od stołu. Krzesło bezlitośnie zaszurało z takim impetem, że niemal nie upadło z hukiem na drewniane panele. Wpatrywała się w swojego młodszego brata z taką intensywnością, że gdyby było to tyko możliwe, pomiędzy nimi wytworzyłaby się cienka pajęczyna elektryczności.
- To już trzecia w ciągu dwóch miesięcy, Eiji. Jesteś już pełnoletni, czemu wreszcie nie zmądrzejesz i weźmiesz odpowiedzialność za swoje czyny? Nie jesteś już dzieckiem, Eiji! - pomimo głośnego i uniesionego tonu, dźwięk jej głosu wciąż pozostawał delikatny i elegancki, przyjemny dla ucha. Dziewczyna pokręciła z delikatnie głową, a ciemne włosy, na co dzień opadające do łokci, teraz spięte w elegancki kok lekko zadrżały.
Drobna kobieta chwyciła za oparcie krzesła, przysuwając je bliżej stołu, po czym usiadła ciężko wpatrując się z rezygnacją w chłopaka.
- Spójrz na mnie, Eiji. - odetchnęła, próbując zabrzmieć najłagodniej jak tylko potrafiła. - Chcesz sobie zniszczyć życie jeszcze bardziej niż do tej pory? Nie masz żadnych perspektyw? Ambicji? - wyciągnęła dłoń w jego stronę, by go dotknąć, lecz ten niczym poparzony odsunął się od niej, posyłając pełne obrzydzenia spojrzenie w stronę kobiety.
- Raczej boisz się, że do twojego idealnego wizerunku nie pasuje brat po wyroku. - parsknął pod nosem, odwracając głowę w bok.
- Dlaczego tak mówisz! Doskonale wiesz, że to nieprawda. Staram się ci pomóc, jesteśmy w końcu rodziną. A ty musisz wreszcie znaleźć pracę i przede wszystkim utrzymać się w niej. Doskonale wiesz, że w twoim wypadku nie masz zbyt wiele perspektyw i nie możesz wybrzydzać. Posłuchaj, pójdziesz jutro do szefa i go przeprosisz-
- Nie będę się kajał i łasił przed tym kretynem. - warknął Eiji, powoli podnosząc się z krzesła. Nie zamierzał słuchać jej jęczenia, jak niemal każdego dnia. Karciła go za wszystko. Nic jej się nie podobało. A to źle postawione buty, a to źle sprzątnięte okruszki z blatu w kuchni, a to nie zamknięta deska klozetowa. Cholerna, idealna pedantka.
- Nie możesz całe życie siedzieć w pokoju i grać w te swoje gry! Jesteś dorosły, a ja nie zamierzam całe życie cię utrzymywać! - Hanako również podniosła się z krzesła i choć była niższa od brata o dobre parę centymetrów, to w tym momencie sprawiała wrażenie osoby, która góruje nad swoim rozmówcą.
- A ktoś ci kazał mnie zabierać z domu i utrzymywać? Nie prosiłem o to. Możesz mnie porzucić tak samo jak to zrobili rodzice. - rzucił gniewnie mijając ją i wychodząc do przedpokoju. Dziewczyna momentalnie ruszyła za nim łapiąc go za łokieć, aby zatrzymać brata.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi. I nikt cię nie porzucił, przecież o tym wiesz, Eiji. - jęknęła Hanako czując, jak brat wyrywa się z jej uścisku i łapie za smycz wiszącą przy drzwiach.
- Idę z Bo na spacer. Nie mam ochoty słuchać twojego pieprzenia. Łeb mnie od tego jazgotu boli. - mruknął wsuwając na stopy brudne i zmiętolone przez czas trampki. Zagwizdał i z pokoju obok wybiegł średniej wielkości kundelek o czekoladowej brawie, machając radośnie ogonem na wszystkie strony świata.
- Eji! Poczekaj-
W momencie, w którym chłopak zapinał smycz do obroży psa, wejściowe drzwi uchyliły się i do domu wrócił trzeci lokator. Eiji zmierzył o krótkim i pełnym niezadowolenia spojrzeniem, obdarzając go krzywym uśmiechem.
- Oho, biały rycerz powrócił. - parsknął prześmiewczo i wyminąwszy go, niby przypadkiem zahaczyła ramieniem o niego, uderzając lekko, po czym zniknął za drzwiami wraz z psem.
Hanako westchnęła i oparła się ciężko o ścianę, łapiąc za głowę.
- Już naprawdę nie wiem jak z nim mam rozmawiać. Wyrzucili go z pracy, znowu. Powód? Rzucił w klienta pizzą, bo ten zaczął robić awanturę o zbyt długi dowóz. Praca w rzeźni zła, bo za brudna. Przy sortowaniu paczek za ciężka. Już nie wiem jak do niego dotrzeć i zmusić go, żeby spoważniał. - jęknęła spoglądając na zegarek.
- Kurczę, muszę lecieć do sądu, bo się spóźnię. Wrócę wieczorem. Przygotowałam wam obiad, musisz go jedynie podgrzać. Dopilnuj proszę, aby Eiji też zjadł, bo pewnie nic od rana nie jadł. - dziewczyna podeszła pospiesznie do narzeczonego i ucałowała go w policzek, po czym chwyciła torebkę, kluczyki od auta, wsunęła szpilki na małe stopy i wybiegła, pozostawiając za sobą ciszę i delikatny zapach kwiatowych perfum.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {23/9/2021, 23:39}

Kliknięcie zwiastowało powrót kolejnego lokatora do domu. Punktualnie za piętnaście czwarta, jak w każdy piątek, rozległ się zgrzyt przekręcanych w zamku kluczy. Uderzenie buta o wypolerowane panele było jednak ostatnim dźwiękiem przed sekundową, wymowną ciszą i dopiero gdy ta minęła, dało się poczuć męskie perfumy i chłodne, jesienne powietrze, które do środka wtoczył podmuch szalejącego na ulicach wiatru.
Kai nie miał żadnych wątpliwości, że wszedł w nieodpowiednim momencie; jak zawsze. Zdarzało mu się coraz częściej być świadkiem ostrej wymiany zdań i choć nie miał nic przeciwko obecności młodszego brata w ich całkiem dobrze utrzymanym mieszkaniu, to wciąż ledwo gryzł się w język, kiedy dostrzegał spąsowiałe policzki Hanako i jej podkrążone oczy.
Martwiła się.
A Eiji nijak tego nie pojmował. Coraz częściej dochodziło do wojen, zazwyczaj kończących się trzaskiem drzwi, które teraz Uyemura zamknął za sobą z wprawioną ostrożnością. Luzując podciągnięty pod szyję krawat, mruknął coś do trzymanej przy uchu komórki. Zdawało się, że nie słyszał prześmiewczego parsknięcia Eijiego, ale nawet jeżeli — nie wyglądał na urażonego.
Sprawdzę za dwadzieścia minut, Kanoe. Prześlij mi razem z raportem — rzucił jeszcze, kończąc połączenie. Telefon wylądował w tylnej kieszeni spranych czarnych dżinsów, a ciepłe, brązowe spojrzenie potoczyło się wpierw po Eijim, a potem po stojącej tuż obok Hanako. Nie zdążył powiedzieć nic więcej.
Uderzenie w bark cofnęło go o pół kroku; zachował równowagę, ale wewnątrz coś się zagotowało, jakby przepychający się obok chłopak szturchnął dzban z wrzącą wodą. Twarz Uyemury ściągnęła się w dziwnym wyrazie, kiedy zerknął przez ramię za wychodzącym chłopakiem.
— Już naprawdę nie wiem jak mam z nim rozmawiać.
Chłopak jest dalej w fazie buntu. — Odkładając torbę na komodę, zwrócił się do Hanako. — Tak chce zwrócić na siebie uwagę.
— Bardzo dobrze mu idzie. — Westchnęła na odchodnym, muskając smagniętymi szminką wargami policzek narzeczonego. — Daj znać, kiedy wróci.
Tak jest, szefowo.

______________________________


Zorientował się o tym, że wystukuje rytm tykającego na ścianie zegara dopiero po dłuższej chwili. Minęły przeszło dwie godziny od kiedy Eiji wyprowadził psa i choć Uyemura dwukrotnie próbował połączyć się z jego komórką, nie było żadnego odzewu. Nie spodziewał się wprawdzie, że chłopak odbierze, a już tym bardziej, że go posłucha, ale mimo wszystko wolałby mieć to dawno za sobą.
Zapakowane w pojemniki spaghetti spoczywało co prawda w lodówce, ale dla Kaia było jak nastawione na najwyższe decybele radio. Nie potrafił wyplenić z umysłu głosu Hanako proszącej, aby zadbał o to, by dzieciak zjadł przygotowany posiłek. Na zewnątrz zrobiło się już ciemno i tylko uliczne latarnie odganiały nieprzeniknioną czerń nocnego mroku. W kuchni, tuż przy szklance na dnie wypełnionej złotawym płynem, świeciła się jedna lampka. Na stoliku, tuż obok kosza świeżych owoców, Kai położył roboczy laptop. Wpatrywał się teraz w treść podesłanego maila, ale za każdym razem, gdy próbował w pełni oddać się raportowi, myśli uciekały do zaognionych oczu Eijiego.
„Oho, biały rycerz powrócił”.
Cholerny... — urwał, cmokając z przekąsem i chwytając za odłożoną tuż obok komputera komórkę. I tak nie było szans, aby skupił się na robocie. Odblokował więc pulpit i raz jeszcze wybrał numer młodego.
Szczególnie, że w tle od dobrego kwadransa powarkiwała zbliżająca się burza.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {24/9/2021, 01:37}

Wyrzucił niedopałek na ziemię i przycisnął go butem, niemalże wgniatając w piasek. Bo radośnie biegał spuszczony ze smyczy po parku, choć wciąż trzymał się w zasięgu wzroki Eijiego. O tej porze nie było zbyt wielu osób na zewnątrz, zresztą, co się dziwić? Było późno, chłodno i ponuro. A na dodatek zapowiadało się na burze.
Lubił taką pogodę. Zimną i jednocześnie nieprzewidywalną. Tylko wtedy mógł zebrać rozsypane myśli i próbować poskładać je w jedną całość. Prawie jak puzzle. Kawałek po kawałku.
Wypił do końca piwo, które kupił i zgniótł puszkę, a następnie wyrzucił ją do kosza. Miał już sięgnąć po kolejnego papierosa, kiedy poczuł wibracje w kieszeni bluzy. Niechętnie sięgnął po telefon, choć doskonale wiedział czyje imię ujrzy na ekranie.
Bingo.
"Dupek" dzwonił już trzeci raz, a Eiji machinalnie, tak samo jak dwa poprzednie razy, przesunął czerwoną słuchawkę w bok tym samym odrzucając połączenie. Zawahał się jednakże przed schowaniem telefonu z powrotem do kieszeni i po chwili namysłu przejechał palcem po ekranie odblokowując go. Wyszukał Kai'a w kontaktach, nacisnął na niego wybierając opcję "wiadomość" a następnie załączył zdjęcie kota, który wypinał się pokazując cudownie swój włochaty tyłek i kliknął "wyślij".
- Cholerny król pantofli. - warknął pod nosem wyłączając telefon komórkowy, a następne wsunął go do kieszeni i sięgnął po paczkę papierosów.

Było już grubo po godzinie dwudziestej, kiedy nacisnął klamkę i wszedł do środka, wpuszczając wpierw przemoczonego Bo. Pies radośnie otrzepał się pozwalając drobinkom wody i błota rozbryzgnąć się na boki, pozostawiając brzydkie ślady na panelach i szafce na buty. Eiji zsunął przemoczone trampki, samemu wyglądając tak, jakby właśnie wpadł do jeziora i jeszcze przez kolejne kilkanaście minut uparcie nurkował w błotnistej tafli. Próbował prześlizgnąć się niemal bezszelestnie, nie chcąc zwracać na siebie uwagi Strażnika Cnót Niewiast. Cichutko na palcach skierował swoje kroki w stronę pokoju mając nadzieję, że Kai już dawno spał albo siedział w sypialni na komputerze ze słuchawkami, jak to miewał w zwyczaju. Swoją drogą ciekawe czy tak idealny człowiek jak on oglądał pornole. Wargi wygięły się w dziwnym grymasie, kiedy jego umysł przywołał nieprzyjemny obraz sprzed niecałych dwóch tygodni, a w brzuchu poczuł nieprzyjemny ścisk. Do dnia dzisiejszego czuł zgrubienie na prawej łopatce po bolesnym wgryzieniu Kaia.
Obrzydlistwo.
Tamtej nocy... był inny. Bardziej przypominał nieokiełznane zwierzę aniżeli tego, kogo widywał każdego dnia. Najwidoczniej alkohol z każdego był w stanie wyciągnąć najgorsze cechy. Nacisnął na klamkę pokoju, a te delikatnie zaskrzypiały wpuszczając chłopaka do środka. Nacisnął na włącznik, a światło od razu rozświetliło ciemny pokój.
Eiji szarpnął za mokrą bluzę i ją rozpiął, a potem ściągnął z siebie i rzucił niedbale na oparcie krzesła, podrzucając w dłoni telefon.
- A może tak go nagrać jak zabawia się sam ze sobą. - pomyślał złośliwie zastanawiając się co powiedziałaby jego siostra na takie nagranie. Odrzucił urządzenie na łóżko sięgając za krawędź koszulki, która po chwili wylądowała z plaskiem na ziemi.
- Ciekawe jaką minę zrobiłaby Hanako~ - zamruczał pod nosem sięgając do paska spodni, jednocześnie zsuwając skarpetki stopami.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {24/9/2021, 02:22}

Lampka wciąż paliła się w kuchni. Smuga światła kanciastą linią przecinała zamkniętą powierzchnię laptopa — sprzęt leżał prosto na blacie czystego, kuchennego stolika, tuż obok skąpanej w mroku szklanki z whisky. Tylko jedna porcja; trzymanie się tej zasady pozwoliło Kaiowi usprawiedliwić tak częste sięganie po alkohol. Wprawdzie nie czuł, że popadł w nałóg — był pewien, że w każdej chwili mógłby zrezygnować z niego na lata — jednak nie ukrywał, że szczęk obijających się o ścianki szkła kostek lodu stał się nieodłącznym elementem wieczornego nadrabiania maili. Rutyną.
Ale dziś nie potrafił sprawić sobie tej małej przyjemności, bo choć trunek osiadł na dnie przygotowanego naczynia, tak Kai pociągnął ledwie łyk. Resztę zostawił, a gdy minęła kolejna godzina, kostki i tak zamieniły się w wodę. Ostry smak rozwodnił się do stopnia, który wprawiłby Uyemurę w obrzydzenie; o ile wreszcie postanowiłby sięgnąć po ciężką szklankę.
Siedział jednak na hokerze, wsparty na skrzyżowanych ramionach o blat — i wpatrywał się w zegar. Żarówka odganiała z jego policzka i zaciśniętych ust mroki pomieszczenia, ale reszta twarzy ginęła w absolutnej czerni.
I tylko oczy błysnęły, gdy wreszcie rozległ się zgrzyt otwieranych drzwi. Na tarczy powieszonego przez Hanako zegara wybiła właśnie dwudziesta dwadzieścia jeden, kiedy rozległ się stukot psich pazurów rysujących niedawno wymienioną podłogę.
Bo wparował do mieszkania z należytą sobie wesołością, a gdy wbiegł do kuchni, w pomieszczeniu nie świeciła się żadna z lamp.

______________________________


Nie zamierzał być dla niego ostry — bez względu na to jakich reakcji doświadczał z jego strony. Rozumiał, a przynajmniej starał się pojąć, położenie dzieciaka. Nowe miejsce. Nieznany facet na jego terytorium. I to facet obłapiający jego siostrę. Naruszający wszelkie możliwe tabu, zarzynający normalność z prostotą rzeźnika. Dla zszarganych nerwów to było za wiele.
Mógł więc z nim walczyć. Stosować te całe żałosne zagrywki w postaci ironicznych przezwisk, parsknięć pięciolatka i SMS-ów z banalną treścią. Miał opcję — i skorzystał z niej — aby obrać rolę szydercy.
Bose stopy Uyemury nie wywoływały żadnego dźwięku, gdy kroczył po miękkim dywanie, którego kraniec stykał się z drzwiami do pokoju Eijiego. W głowie Kaia rozlegały się jednak kroki; jeden za drugim, przypominające o tym, że jest coraz bliżej celu.
Bo tak, młody mógł dalej kręcić nosem, strzelać na prawo i lewo groźnymi spojrzeniami. Ale to jak traktował Hanako — osobę, która przyjęła go pod swój dach, płaciła za jego lenistwo i karmiła bezinteresownie — było niedopuszczalne.
Nie było więc mowy, aby mu dziś odpuścić.
Drzwi skrzypnęły głośno w akompaniamencie niskiego pomruku burzy; piorun huknął chwilę później, w holu zrobiło się jasno jak w dzień. Uyemura popchnął klamkę i stanął w przejściu, bezceremonialnie obrzucając pokój Eijiego spojrzeniem przymrużonych oczu. W środku jedyną zadbaną rzeczą wydawała się pościel, bez dwóch zdań wymieniona z rana przez Hanako; jak zawsze w pierwszy piątek miesiąca przebiegała przez mieszkanie, odświeżając poszewki poduszek i kołder. Skrupulatność, z jaką działała, wydawała się przykra, gdy dostrzegało się porozrzucane po podłodze opakowania po czipsach, butelki z wygazowanymi napojami i rozciągnięte ubrania. Wzrok Kaia zatrzymał na chłopaku, nabierając tchu.
Zanim zaczniesz krzyczeć, uprzedzę: nie, nie nauczyłem się pukać do pokoju kogoś, kto nie potrafi nawet odebrać telefonu — sprostował lekko, sam sobie gratulując rozbawionego głosu. Był pewien, że warknie, a jednak lata wyszlifowały do perfekcji trzymanie nerwów na wodzy. Zdał sobie zresztą sprawę, że wcale nie jest zły. Zmęczony? Tak. Zirytowany? Owszem. Ale nie wściekły. Ta świadomość pozwoliła na uśmiech; kącik ust Uyemury powędrował ku górze, rozciągając wargi w łobuzerskim grymasie. Oparł się przy tym ramieniem o framugę, jakby zamierzał tu zostać o wiele dłużej niż to konieczne. — Gdybyś zresztą odebrał, nie musiałbym osobiście przekazać, że za dziesięć minut widzimy się w kuchni. Jak widać na załączonym obrazku... — uniósł nieco brew, oceniając roznegliżowaną sylwetkę Eijiego — ... masa ci się przyda.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {24/9/2021, 17:06}

Ciemne spodnie zdążyły opaść na podłogę, a on sam wyskoczyć z nich łapiąc po suche i ciepłe dresy. W tym samym momencie, gdy dolna część garderoby zasłoniła szczupłe lędźwie chłopaka, drzwi do jego pokoju otworzyły się na oścież, a Eiji niemalże podskoczył w miejscu pozwalając przestraszonej duszy opuścić jego ciało. W pierwszej sekundzie drgnął z ledwością powstrzymując się przed podświadomą chęcią zasłonięcia się bluzą i odgrodzenia od niechcianego spojrzenia przyszłego szwagra, jednakże bardzo szybko porzucił tę myśl nie chcąc wyjść przed nim na jakąś wstydliwą cnotkę.
Jeszcze tego brakowało.
Eiji spojrzał gniewnie na Kai'a i już otwierał usta, aby go zbesztać za włażenie do JEGO pokoju bez pukania, lecz ten skutecznie go uprzedził, co skutkowało tym, że ciemnowłosy momentalnie umilkł wysłuchując słów drugiego mężczyzny. Prychnął i wzruszył ramionami w lekceważącym geście.
- Nie przypominam sobie, abym miał jakikolwiek obowiązek na odbieranie od ciebie telefonów, Uyemura. Jeżeli czujesz się samotny znajdź sobie jakiegoś kumpla i z nim dziel się swymi rozterkami. - powiedział zaskakująco spokojnie zarzucając na siebie szarą bluzę przez głowę. Złapał za telefon i zrobił kilka kroków do przodu, zatrzymując się tuż przed Kai'em, od którego był niższy o prawie głowę, którą zresztą delikatnie zadarł, by skonfrontować się z narzeczonym Hanako.
- I możesz przestać komentować moje nagie ciało? Brzmisz jak creep, który lubi podglądać młode ciała chłopaków. Co ty, jakiś pedzio czy coś? Hanako wie o twoich fetyszach? - mruknął, uśmiechając się krzywo.
Nienawidził go. Całym swoim sercem. A zwłaszcza nienawidził tego jego spokojnego uśmiechu, który zawsze błąkał się po bladych ustach Kai'a. Bez znaczenia jak go obrażano, co mu zarzucono - on non stop się uśmiechał. Idealny Kai. Zawsze zadbany, koszula wyprasowana, włosy ułożone, paznokcie czyste i krótkie. Wszyscy się nim zachwycali. Hanako. Jego rodzice. Sąsiedzi, a zwłaszcza sąsiadki, którym pomagał z zakupami. Zapewne w pracy każdy go lubił i mógł na nim polegać. Dobrali się z jego siostrą. Dwa nieskazitelne istnienia.
Gówno prawda. Nikt nie był idealny. A już na pewno nie on. Ciekawe czy Hanako wiedziała wszystko o swoim narzeczonym. Ciekawe czy powiedział jej, że zdradził ją w klubie. Ciekawe, czy....
Pokręcił ledwo zauważalnie głową.
Chciał zetrzeć z jego gęby ten uśmieszek. Obnażyć jego prawdziwą naturę i wszystkie jego słabości. Chciał, aby świat się dowiedział, że Kai nie jest taki krystalicznie czysty. I zrobi to. Któregoś dnia zrobi to. Dla swojej własnej satysfakcji. I z nudów.
- Możesz zejść mi z drogi? Chcę się wykąpać. Czy o tym też mam cię poinformować, żebyś zapisał to w swoim dzienniczku?
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {24/9/2021, 18:24}

— Hanako wie o twoich fetyszach?
Prowokacja.
Nieźle.
Wie o znacznie poważniejszych sprawach niż parę fetyszy. Nigdy nie miałeś osoby, przed którą nie boisz się odsłonić trochę więcej? — odbił piłeczkę, nie zdejmując badawczego spojrzenia z twarzy chłopaka. Rosnący między nimi dystans lada moment będzie nie do przeskoczenia, bo już teraz prezentował się jak nieśmiała wersja Wielkiego Kanionu. Kai zdawał sobie jednak sprawę z tego, że ogromnych przepaści nie da się pokonać jednym skokiem. Trzeba było wielu małych kroków — i długotrwałej wędrówki do celu.
Coraz częściej zadawał sobie tylko pytanie, czy cel był tego wart.
Pedał? Creep? Nie robiło to na nim wrażenia; stał wciąż oparty o framugę, z lekko skrzyżowanymi na piersi ramionami — i patrzył spokojnie, jak Eiji przecina pokój i zamiera tuż przed nim. Tak blisko, że odetchnięciem poruszyłby ciemne pasma na jego skroniach.
Gdyby nie były wilgotne od deszczu.
— Możesz zejść mi z drogi?
Nie.
— Chcę się wykąpać.
Zrobisz to zaraz.
— Czy o tym też mam cię poinformować, żebyś zapisał to w swoim dzienniczku?
Na razie dobrze ci idzie, żebym poświęcił o tobie całą stronę — przyznał lakonicznie, nie ruszając się o milimetr. Wiedział, że to rozsierdzi Eijiego i prawdopodobnie stanie się kolejnym argumentem, dla którego zacznie być opryskliwy i nieznośny. Wiedział jednak również to, że nie może mu bezwiednie przytakiwać. Jeżeli miał być znienawidzony tylko dlatego, że uległ namowom Hanako i przytaknął na pomysł przyjęcia jej młodszego brata pod — bądź co bądź — swój dach to niech tak będzie.
Nie zależało mu na aprobacie chłopaka.
Może dlatego uśmiech spełzł z jego ust, a twarz nabrała większej powagi. Kiedy górna warga Kaia lekko drgnęła, a na dworze znów zamruczała burza, mogłoby się zdawać, że jednocześnie z jego gardła wyrwało się warknięcie — zdołał jednak tylko cmoknąć z przekąsem, rozładowując minimalną część napięcia.
Szczerze? Nie czuję potrzeby, żebyś mnie lubił — przyznał na wstępie. — Nie czuję też potrzeby, by się z tobą dogadywać, ale będę do tego dążył tylko z jednego powodu. Wiesz dlaczego? — zapytał, ale nie dał mu dojść do słowa. Od razu wtrącił ostrzej, przechylając głowę i tym samym zmniejszając dystans między ich twarzami. — Bo tego właśnie chce Hanako.
Ciężko było zacisnąć zęby? Pokazać minimum wdzięczności osobie, która nie miała żadnego obowiązku, aby przygarniać przybłędę? Sądził, że zrobiła to wyłącznie przez wspólną krew? Przez rodziców i ich niespełnione oczekiwania?
Ciepły oddech musnął twarz Eijiego, gdy spomiędzy ust Uyemury wyrwało się nagle ciężkie westchnięcie.
Chce, byś znalazł pracę, która będzie ci odpowiadać — dodał. — Miał dach nad głową, czym zapchać żołądek i co włożyć do ubrania. — Kiedy robił przerwy, wokół szumiało od ulewy. Deszcz bił w parapet, szyby i dach jak miliardy niespokojnych palców. Zdawało się, że oprócz ich dwójki nie ma na świecie żywej duszy. Kai podchwycił spojrzenie Eijiego i postąpił krok do przodu, omal nie nadeptując na jego stopę. Choć pogoda sprzyjała atmosferze prywatności, Uyemura nie mógł odgonić od siebie irracjonalnego przeczucia, że ktoś mógłby ich usłyszeć.
Intuicyjna obawa pozostała od kiedy...
Wyrzucił wspomnienie, marszcząc przy tym brwi.
Nieważne.
Ważne jest tu i teraz.
Ważna jest Hanako.
I jej pyskaty, młodszy brat, którego zapach wydawał się dziwnie znajomy.
Nikt nie każe ci klaskać i całować jej po rękach, ale twoje zachowanie jest zwyczajnie niewdzięczne — Mimo tego, że zszedł do szeptu, dało się wychwycić twardy ton. Głos niewiele się różnił od żyletek ukrytych w miękkim atłasie tkaniny; wydawał się równie miękki co chętny, by skaleczyć. — Zapominasz, że nie rozchodzi się tu o pieniądze. Zarabiam wystarczająco, by wysłać cię na osobne mieszkaniegdzie nie musielibyśmy doświadczać karuzeli emocji i ciągłych kłótni z twojej strony, dokończył w głowie, w ostatniej chwili gryząc się w język. — Nie pomyślałeś o tym, gdy przyjąłeś jej propozycję? — Uśmiech. — Oczywiście, że nie. Bo wszystko ci się należy, ale wielki-zły-świat obrócił się przeciwko tobie. Umiesz się tylko szarpać i sprzeciwiać. Zero własnej inicjatywy. Zero ambicji. — Zero statusu, przyjaciół, osiągnięć. Kai przymrużył oczy, podnosząc dłoń. Palce dotknęły policzka Eijiego, by zaraz potem poklepać go po nim w przyjaznej formie. — A jednak rozpętała piekło, bylebyś trafił do nas. Dlaczego? Może wpadniesz na jakiś dobry powód pod prysznicem.
Burza rozszalała się na dobre. Grzmiało, trzaskało i błyskało niemal nieprzerwanie, prawie zagłuszając Uyemurę, który obrócił się wreszcie na tyle, aby przepuścić chłopaka w drzwiach. Stając do niego bokiem, zabrał rękę z jego twarzy i sięgnął do tylnej kieszeni spodni.
No tak.
Komórka została na blacie w kuchni.
Za pięć minut widzimy się przy kolacji. Odgrzeję nam.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {24/9/2021, 19:10}

Bo tego właśnie chce Hanako.
Boże matko wielkopolska, bo zaraz rzygnie.
Hanako to, Hanako tamto, Hanako sramto. Wiecznie tylko i wyłącznie Hanako. Jakby cały świat kręcił się tylko i wyłącznie dookoła jej osoby. Zresztą, zawsze tak było. Od kiedy tylko pamiętał to ona była w centrum uwagi rodziców, dalszej rodziny, dzieciaków z okolic. Wszystko dostawała na srebrnej tacy, przecież była taka idealna. A on musiał zadowolić się okruszkami i resztkami tego, czego ona nie chciała. Doskonale pamiętał jak poprosił rodziców, żeby zapisali go na zajęcia plastyczne. Od małego uwielbiał rysować i malować. Odmówili, bo mieli problemy finansowe. Parę dni później Hanako dostała nowiutki laptop. "Do szkoły potrzebuje", mówili, zapominając, że on również chodził do szkoły.
Albo kiedy zabrali Hanako na wakacje do Europy, żeby odpoczęła przed kolejnym rokiem szkolnym, bo przecież zasłużyła na nagrodę za dobre wyniki w szkole, a jego zostawili pod opieką babci. A to jedynie kilka sytuacji spośród tysiąca, jakie wydarzyły się w czasach, kiedy byli jeszcze dzieciakami.
I choć czas sprawiał, że wspomnienia powoli ulatniały się, pozostawiając po sobie jedynie echo, to Eiji wciąż je wszystkie pamiętał. Były niczym palący metal, który przylegał do jego skóry.
- Zachowujesz się, jakbyś wiedział o mnie wszystko, albo bardzo wiele. Łatwo przychodzi ci ocenianie innych, prawda? - uśmiechnął się kwaśno, samemu krzyżując ramiona na klatce piersiowej w marnej imitacji drugiego mężczyzny. O tak, ludzie uwielbiali oceniać innych, zwłaszcza wtedy, kiedy nie znali całej prawdy, a przynajmniej perspektywy z drugiej strony. Eiji był niemal pewien, że Kai usłyszał o nim bardzo wiele od Hanako i nic z tego, co mówiła nie było pozytywne.
Dogadywać się? Z panem Wiecznym Pantoflem? Niedoczekanie. Eiji prędzej zeżarłby żywego pająka aniżeli dopuścił do tego, żeby zaczęli się dogadywać.
- Przestań udawać pana miłego. Po prostu zajmij się swoimi sprawami, a ja zajmę się swoimi. To wyjdzie nam najlepiej. Nie oszukujmy się. I ty nie chcesz mieć nic wspólnego ze mną, a i ja nie chcę mieć nić wspólnego zarówno z tobą, jak i idealną Hanako. - prychnął walcząc sam ze sobą, aby nie cofnąć się o kilka kroków kiedy Kai zmniejszył dystans pomiędzy nimi.
- Nie martw się, niebawem zniknę z waszego idealnego życia. - warknął pod nosem, choć nie był pewien czy Kai dosłyszał jego słowa czy też nie, gdyż za oknem po raz kolejny uderzył piorun rozświetlając jeszcze bardziej pomieszczenie.
Zero ambicji? Oczywiście, że tak. Jego ambicje zostały stłamszone i zgniecione jeszcze za dzieciaka. Nigdy nie pozwolono mu na dążenie za marzeniem. Śmiech matki wciąż dźwięczał w jego uszach, kiedy poinformował ją, że chciałby zostać architektem.
"Ty? Architektem? Mój głupiutki Eiji, żeby zostać architektem, musisz skończyć studia. A przecież nie poradzisz sobie na nich. Lepiej, jakbyś poszedł do po szkole do pracy fizycznej. Nie zaprzątaj sobie głowy głupotami"
Praca fizyczna. Oczywiście. Ale ciekawe jak będzie się do niej nadawał, skoro ma niedowagę, a masa mięśniowa niemalże nie istniała?
Z zamyśleń wyrwał go delikatny dotyk na policzku. Zamarł, jakby jego ciało zostało porażone prądem i zdrętwiało. Ciemne oczy rozchyliły się a instynkt nakazywał natychmiastowej ucieczki.
Nie dotykaj mnie. Nie... nie rób tego. Nienawidzę twojego dotyku
Długie palce przesunęły się wzdłuż gardła, potem po żuchwie, za którą złapały i odchyliły głowę do tyłu, żeby-
Warknął pod nosem na uporczywe wspomnienie. I gdyby Kai w porę nie zabrał dłoni, bogowie świadkiem, że bezmyślność zawładnęłaby ciałem Eijiego i w samoobronie rzuciłby się na większego od siebie mężczyznę z zamiarem wydrapania mu oczu.
- Nigdy więcej tego nie rób. Nie dotykaj mnie. To obrzydliwe. - warknął, kiedy wściekły go wymijał, jednocześnie wręcz OSTENTACYJNIE przecierając wierzchem dłoni policzek.

To nie było pięć minut, a trzydzieści.
Siedział już w chłodnej wodzie wpatrując się w jasne kafelki.
Nakręcał się. Karmił się swoją własną, wyimaginowaną nienawiścią do nich. Nie prosił się o to, aby Hanako go przygarnęła. Nie prosił się o to, aby jej facet próbował nawiązać z nim kontakt. Już dawno temu przestał się prosić o cokolwiek.
Bezwiednie sięgnął po telefon leżący na stołku obok, odblokował go i zaczął przeglądać galerię, aż dotarł do zdjęć i filmików z tamtej nocy. Usta drgnęły, wykrzywiając się w uśmiechu.
- Ciekaw jestem twojej miny, Kai. Ciekawe czy wreszcie zdejmiesz maskę z przyklejonym uśmiechem. - wymruczał, gdy w jego głowie rodził się okropny plan.

Wszedł do kuchni i złapał za oparcie, odsuwając krzesło. Na stole znajdowały się już dwa talerze z nałożonym spaghetti, które wcześniej zostało odgrzane przez Kai'a. Milczał, gdy sięgał po widelec, by niechętnie dłubać nim w jedzeniu. Na sam zapach żołądek dostał skurczy a ślinianki zaczęły pracować. Zdał sobie sprawę, że nie jadł właściwie cały dzień. Zerknął przelotnie na mężczyznę, jednakże szybko odwrócił spojrzenie wlepiając je w talerz, z którego nadal nie jadł.
- O której wróci Hanako? - w końcu cisza została przerwana, nie tylko uderzeniami piorunów.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/9/2021, 22:09}

— Zachowujesz się jakbyś wiedział o mnie wszystko.
A ty jak się zachowujesz z wiecznymi tekstami o ideałach?
Odwzajemniając uśmiech, stworzył na twarzy jedynie marną kalkę grymasu Eijiego. Bez dwóch zdań, nawet mimo próby bycia złośliwym i skwaszonym, oblicze Kaia prezentowało się porządnie. Miało w sobie zbyt „sympatyczne” cechy. Lekkie uniesienie kącika, mające najwidoczniej zwiastować rozdrażnienie, prezentowało się bardziej jakby był rozgoryczony, a przymrużone oczy i ściągnięte ku sobie brwi nie miały w sobie krzty grozy. Samo utrzymanie tej karykaturalnej emocji nie potrwało zbyt długo; Uyemura już po chwili wyglądał tak jak zawsze. Wyłączając uśmiech.
Wargi miał lekko zaciśnięte.
I tylko dzięki temu nie powiedział nic na temat obrzydliwości.

______________________________


Nie oczekiwał niczego innego.
Kiedy minęło pięć minut, wsunął palec pod klapę laptopa i uniósł ją wprawnym ruchem. Lampka, przyniesiona do kuchni kilka tygodni temu, gdy Hanako po raz pierwszy poskarżyła się na nocne stukanie w klawisze, znów rozganiała półmrok pomieszczenia. Za oknem szalała ulewa, jakiej miasto dawno nie widziało. Korony drzew wyglądały jak szarpane przez niewidzialne szpony, a powietrze zdawało się ciemnoszare i mgliste; ledwo przepuszczało błysk reflektorów przejeżdżających po jezdni aut. Pogoda była idealna na pracę, więc Uyemura raz jeszcze zanurzył się w lekturze podesłanego maila.
Przynosił robotę do domu ilekroć go o to poproszono i choć wpierw zastanawiał się, czy nie pogorszy to jego stosunków z narzeczoną, obecnie nie miał powodów do obaw. Hanako wychodziła niemal idealnie w momencie jego powrotu i kiedy muskała ustami jego policzek, był to sygnał oczywistości — nie wróci przez minimum osiem następnych godzin. Znając sąd i jej wciąż niesłabnące ambicje: przez dziesięć.
Początkowe wyrzuty sumienia szybko więc wyparowały, a codzienne przeglądanie wiadomości, analiza raportów i odpowiedzi zwrotne stały się rutyną. To także jeden z powodów, dla których utrzymanie mieszkania, wciąż pracującej na stażu dziewczyny oraz od niedawna jej młodszego brata nie było problemem. Branie nadgodzin i pięcie się po szczeblach kariery dawało dużo możliwości.
I kontaktów.
Kai odchylił się znad pulpitu i zerknął w kierunku zegara; wskazówki pokazywały za trzy dziewiątą. Minęło prawie pół godziny od kiedy Eiji zaczął kąpiel, a dobiegający z głębi pogrążonego w ciszy domu dźwięk wsysanej wody zwiastował jego powrót. Wreszcie.
Zaszurały nogi hokera, gdy Uyemura wstał z mebla. Machinalnie zamknął laptopa, chwycił po szklankę z do reszty rozcieńczonym trunkiem i odstawiając naczynie do zlewu, otworzył drugą rękę lodówkę. Odgrzanie jedzenia zajęło dosłownie chwilę; zapach ciepłego posiłku wypełniał jeszcze kuchnię, kiedy Eiji postanowił w niej wreszcie zawitać.
— O której wróci Hanako?
Najszybciej po północy, ale wątpię, że się wyrobi. Wspominała, że ma dodatkowe sprawy do ogarnięcia w sądzie.
Stuknął talerz ze spaghetti; Kai usiadł po przeciwnej stronie stołu, chwytając za ułożony wcześniej widelec. Nawijając na jego ząbki parujący makaron, wsłuchiwał się w dźwięk piorunów. W porównaniu do Eijiego, nie miał żadnego problemu z wsuwaniem między wargi porcji za porcją, choć z całą pewnością system odżywiania miał o wiele mniej radykalny niż ciemnowłosy.
A skoro o tym mowa... — Przerwał jedzenie, odkładając sztuciec na brzeg talerza i krzyżując przedramiona na skraju blatu; pochylił się nieco ku chłopakowi, unosząc na niego spojrzenie ciepłych oczu o tęczówkach barwy karmelu. — Wykonałem kilka telefonów i Kanoe, sekretarka biura departamentu, z którą pracuję, uznała, że dział łączności potrzebuje wsparcia. Nie byłaby to praca na pełen etat, ale rozważ czy nie brzmi znośnie. Trochę siedzenia przed komputerem, monitorowanie spraw, odbieranie wezwań — niewiele więcej. Pracowałbyś razem z Karahito Tonagą i Okise Mią, a to bardzo kompetentni ludzie. Miałbyś przy okazji czas, żeby zastanowić się nad tym, co chcesz robić. — Zamilkł, dając mu chwilę, na przetrawienie informacji. Telefonowanie do Kanoe Umiko było ostatnią rzeczą jaką chciał robić po godzinie dwudziestej, ale wiedział, że dziewczyna nie zignoruje jego imienia na wyświetlaczu komórki. Wojna wytoczona w pokoju Eijiego była z kolei drzazgą utkniętą pod paznokciem. Myśl, że kolejny raz wszystko wokół roztrzaskało się z hukiem, była męcząca.
Dzień w dzień ta sama wojna. Jak jej wreszcie zapobiec?
Wprawdzie rozważał również to, że złożona propozycja zostanie odebrana jako nachalność. Ryzyko było jednak nieuniknione i kiedy oceniał emocje na twarzy Eijiego, zdał sobie sprawę, że nie zrezygnowałby z podsunięcia mu tej opcji nawet gdyby od początku miał gwarancję następnego wybuchu złości.
Lepsze są marne warianty niż żadne.
Choć teraz powinieneś po prostu jeść. Nie smakuje ci? — podjął po chwili, podnosząc dłoń i opierając o jej wnętrze podbródek.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/9/2021, 23:17}

Czyli znowu zostają sami praktycznie na całą noc.
Eiji już przywykł, że jego siostry więcej nie ma aniżeli jest. I sama jej nieobecność w żadnym wypadku mu nie przeszkadzała, gorzej, że musiał zostawać sam na sam z mężczyzną. Zazwyczaj Eiji próbował ucieczki do pokoju, gdzie zamykał się przed nachalną "dobrocią" przyszłego szwagra, aczkolwiek sama świadomość, że tuż za ścianą znajduje się facet, z którym dwa tygodnie przeżył swój pierwszy raz w brudnej i obskurnej łazience klubu sprawiał, że Eiji zaczynał mieć mdłości.
"A skoro o tym mowa..."
O matko, zaczyna się. Z ledwością powstrzymał chęć na przewrócenie oczami z okazji nadchodzącej zapewne reprymendy albo innego trucia tyłka. Czy nie mogli w spokoju i przede wszystkim CISZY zjeść, a potem rozejść się w swoje strony?
Przez cały czas, kiedy Kai mówił, Eiji nie podniósł wzroku na niego, usilnie wpatrując się w stygnące spaghetti. I choć sprawiał wrażenie kogoś, kogo wypowiadane słowa w żadnym wypadku nie interesują, to wbrew pozorom chłonął każde zdanie. Praca. Biuro. Komputer. Telefony. Gotówka.
- Nie muszę się zastanawiać, bo od dawna wiem, co chciałbym robić. - powiedział cicho, choć było to raczej kwestią zapomnienia się, przez co ów słowa same wyrwały się z jego ust. Eiji jakby momentalnie zreflektował się, bo odchrząknął i wreszcie spojrzał na mężczyznę, ledwo zauważalnie zaciskając mocniej palce na trzymanym w lewej dłoni widelcu.
Marzenie mieć miał, ale nie był pewien, czy kiedykolwiek uda mu się je spełnić. Wszakże wisiało nad nim echo poprawczaka, a która uczelnia, nawet ta prywatna, chciałaby przyjąć w swe szeregi kogoś takiego?
"Hahaha, musisz skończyć studia. A przecież nie poradzisz sobie na nich. Lepiej, jakbyś poszedł do po szkole do pracy fizycznej. Nie zaprzątaj sobie głowy głupotami"
- Może. A co, ugotujesz mi coś lepszego? - zapytał przechylając głowę lekko w bok, pozwalając kpinie musnąć jego wargi.
- Zresztą, trudno jest jeść w spokoju, kiedy ktoś się na ciebie gapi, wiesz? - dodał odwracając wzrok i kierując go na powrót w stronę swojego talerza, by wreszcie powoli zacząć jeść. Spaghetti było wciąż ciepłe i musiał przyznać, choć nigdy nie zrobiłby tego na głos, że było całkiem dobre.
Zamilkł i wydawało się, że temat ewentualnej pracy umarł nim zdołał wypłynąć na powierzchnię. W pewnym momencie Eiji podniósł się, szurając krzesłem po podłodze i skierował swoje kroki w stronę lodówki.
- To... - podjął niepewnie, nadal nie spoglądając na Kai'a, gdy sięgał po butelkę z sokiem jabłkowym. Odkręcił korek, stawiając ją uprzednio na blacie i podniósł się na palcach, aby sięgnąć do szafki ze szklankami.
- Ewentualnie... kiedy mógłbym tam zacząć? - zapytał i niech bogowie wierzą, ale naprawdę walczył sam ze sobą w tym momencie. Nalał napój do szklanki, a butelkę schował do lodówki. Uniósł naczynie i zaczął powoli sączyć słodki sok, gdy w tym samym momencie do kuchni wleciał Bo, radośnie machając ogonem zwabiony odgłosem otwieranej lodówki.
Bo, jak wiadomo, lodówka = jedzenie.
Pies doskoczył do Eijiego i zaczął skakać i kręcić się pod jego nogami uderzając puchatym ogonem o niego.
- Bo, do cholery- - słowa Eijiego utonęły w warknięciu, kiedy drobne ciało zachwiało się i z impetem uderzyło w stół, który pod siłą pchnięcia przesunął się o parę centymetrów. Efektem oprócz zapewne siniaka na biodrze Eijiego była szklanka, która potoczyła się smutnie po blacie stołu, złocisty sok na bluzie i spodniach Kai'a, oraz spaghetti na mężczyźnie, gdyż ręka Eijiego nieświadomie wylądowała w talerzu posyłając całą zawartość na Uyemurę a samo naczynie roztrzaskując na posadzce.
- ....A. - wyrwało się ciche i krótkie z ust Eijiego, który właśnie gromadził wszystkie siły w sobie, aby nie parsknąć śmiechem, próbując zachować powagę.
Cóż, to był wypadek, prawda?
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {2/10/2021, 20:55}

Wychwycenie cichych słów Eijiego na ogół nie byłoby możliwe przy zgiełku dochodzącym zza okna, jednak teraz świat pogrążony był w dziwnym, niemal fantastycznym letargu. Zdawało się, że poza obrębem przytłumionego w barwach pomieszczenia na Ziemi nie ma nikogo innego. Żadnych ludzi, żadnych prowadzonych przez nich aut, żadnych wyprowadzanych przymusowo zwierząt. Jedynie miarowe tykanie kuchennego zegara; szczęk sztućców obsługiwanych przez Kaia i wyrywkowe słowa Kadehary przerywające odgłos miarowego szumu ulewy.
„... bo od dawna wiem, co chciałbym robić”.
Uyemura nic nie odpowiedział, ale pokiwał głową nad swoją porcją jedzenia i lekko zmarszczył brwi; jakby gdzieś na końcu języka miał odpowiednie zdanie, które powinien wypowiedzieć, ale z jakichś przyczyn nie mógł. Zastanawiał się, co było powodem nagłej zmiany. Może chodziło o tą ciągłą zgryźliwość, która wyparowała? Eiji pierwszy raz wydawał się nie tyle zły, co smutny. Na grubej masce arogancji i obojętności pojawiła się rysa — niewielkie zadrapanie, którego nikt nie byłby w stanie dostrzec, gdyby nie był świadkiem jego powstania. Kai oparł się wygodniej na dłoni, przypatrując dalej ciemnowłosemu.
— A co, ugotujesz mi coś lepszego?
Uśmiechnął się.
Jeżeli masz na coś ochotę to tak — odrzucił z wrodzoną naturalnością, ignorując kpinę z drugiej strony.
Wielu mogłoby sądzić, że nie wyczuwał sarkazmu chłopaka, jednak bardziej skupieni na rozmowie dostrzegliby, że Kai działał jak sito; skrupulatnie selekcjonował otrzymane przekazy i wyciągał z nich to, co było najbardziej pozytywne. Łącząc to z rozbawieniem, które odbijało się w jego przymrużonych oczach, wypadał nie gorzej od neutralizatora.
Strać rezon i przestań atakować, nakazał w myślach, poszerzając uśmiech, bo w tym samym czasie usłyszał, że trudno jeść w spokoju, kiedy ktoś się gapi. Nic nie wskazywało jednak na to, aby Uyemura zrezygnował z roli obserwatora; szczególnie, że widelec Eijiego wreszcie nabrał pierwszej porcji.
Zresztą, najwidoczniej nie miało znaczenia, co Kadehara robił; kiedy gwałtownie wstał, Kai nie odlepił od niego wzroku. Uniósł tylko głowę i oparł się wygodniej skrzyżowanymi przedramionami na brzegu blatu — po to, aby mieć lepszy wgląd na jego ruchy.
Zdawał sobie sprawę z tego, że mógł wypaść co najmniej natarczywie? Z całą pewnością.
Nie krył się z tym; nie tutaj. Nie musiał uchodzić za każdym razem za poukładanego faceta z bardzo dobrego domu, a myśl, że nadarzyła się okazja na wyluzowanie wystarczyła, by z niej skorzystać.
Przed szóstą wyjeżdżam i zanim pojadę na patrol, podrzucę cię na komendę. — Uniósł rękę z przeciwległego przedramienia i dotknął palcami leżącej obok talerza komórki. Telefon wykonał obrót o sto osiemdziesiąt stopni, a potem szurnął po drewnie kilka centymetrów w stronę Eijiego, wprawiony w ruch przez dłoń szatyna. — Albo przepisz numer Kanoe Umiko i zadzwoń do niej jutro do godziny szesnastej. Powołaj się na mnie, będzie wiedziała o c-
Chlusnęło.
Kai zdążył tylko przymknąć oczy i nieco opuścić brodę nim ciepły sos nie rozbryzgał się na jego twarzy, a wstążki wijącego się makaronu nie osiadły na świeżo wyprasowanej koszuli. Opuszki palców oderwały się od splamionej na czerwień komórki w mechanicznym odruchu i przesunęły niespiesznie po policzku i oczach, żeby zgarnąć najgęstszą część.
Bo rzucił się od razu na to, co strząsnęła z siebie ręka Uyemury, a co wylądowało na podłodze zaraz obok...
Bo, cholera — syknął, podnosząc się z krzesła i wpół kroku łapiąc psa za obrożę. Spomiędzy zwartych zębów wystawały jeszcze nitki spaghetti, pożerane łapczywymi kęsami niemal w locie, nim Bo nie został odciągnięty do tyłu. — Zrobisz sobie krzywdę.
Z gardła zwierzęcia wyrwało się charknięcie, gdy Kai pociągnął go mocno do tyłu. Pazury przejechały po podłożu, ale ostatecznie Bo dał się wyprowadzić z kuchni. Wypchnięty na hol, mruknął nisko i ponowił próbę wtargnięcia, ale gdy Uyemura zastąpił mu drogę, pies ostatecznie zrezygnował. Siadł na zadnich łapach i wlepił wyczekujący wzrok w kleks, jakby spodziewał się, że jeszcze dostanie przyzwolenie, aby spałaszować wszystko to, co i tak miało się zmarnować.
Pechowy dzień — Westchnął, obracając się na pięcie. Pomarańczowe od sosu palce sięgnęły do guzika uwalonej koszuli, odpinając go wprawnym ruchem, jednak kiedy spojrzenie ponownie wylądowało na Eijim, Kai na sekundę się zatrzymał; jakby się zawahał.
To obrzydliwe.
Wezmę wpierw prysznic. Jak możesz, posprzątaj szkło.
Wychodząc z kuchni nie usłyszał już wibracji telefonu; nie byłby też w stanie odczytać wiadomości, która dotarła trzy sekundy później:

„Strzelanina na Tokyo Central Post Office
7-2, Marunouchi 2-Chome,
Chiyoda-ku, Tokyo 100-8994. Odbierz do diabła”.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {2/10/2021, 23:13}

Ciche kroki drugiego mężczyzny zamilkły uwieńczone odgłosem zamykanych drzwi prowadzących do łazienki. Nastała prowizoryczna cisza przerywana od czasu do czasu grzmotami zza okna. Eiji odwrócił się i oparł szczupłymi biodrami o blat stołu, wsuwając dłoń na bok szyi, gdzie delikatnie zacisnął palce na ciepłej skórze, wciąż wpatrując się w ciemny przedpokój.
Nie do końca rozumiał, dlaczego Kai to wszystko robił. Znaczy się.... oczywiście domyślał się. Chciał być w dobrych stosunkach z młodszym bratem swojej przyszłej żony, to oczywiste. Jednakże wszystko miało swoje granice, każda cierpliwość kiedyś się kończyła, a od momentu, w którym Eiji zamieszkał z nimi - był nieznośny. Nawet on sam to wiedział. Wszyscy na miejscu faceta jego siostry dawno wykopaliby go na ulicę, chłopak był tego niemalże pewny. I o ile jego zachowanie w stosunku do Hanako miało wszelakie podstawy, tak w stosunku do Kai'a już nie. I każdy z boku to wiedział.
A mimo to mężczyzna nadal starał się znaleźć wspólny język z młodszym chłopakiem. Był miły, zawsze uśmiechnięty, pomocny, niemalże do rany przyłóż.
Wkurwiający.
Czy Eiji w końcu zamierzał skapitulować?
Oczywiście, że nie.
Czuł, że Kai nie jest z nimi w stu procentach szczery, że coś ukrywa. I Eiji za wszelką cenę chciał doprowadzić do tego, aby przyszły zięć zrzucił maskę i zaczął być szczery. Bez znaczenia ile będzie go to kosztowało.
Podszedł do szafki pod zlewem, gdzie Hanako trzymała zmiotkę i otworzył ją. Chwilę mu zajęło poszukiwanie tego, czego chciał. Nie uśmiechało mu się sprzątać ale nie chciał, aby te głupie psisko zrobiło sobie krzywdę, a znając Bo była to tylko kwestia czasu nim ponownie wpadnie do kuchni. Z grymasem niezadowolenia zaczął dokładnie zamiatać rozbite szkło co zajęło mu ostatecznie zaledwie parę sekund. Na szybko zmył jeszcze mokrą szmatą podłogę z rozlanego soku oraz resztek niedojedzonej kolacji a brudne talerze wrzucił do zlewu. Ziewnął szeroko chcąc udać się do pokoju, gdy kątem oka dostrzegł migoczące światełko dochodzące z telefonu Kai'a. Eiji zatrzymał się w połowie kroku i zerknąwszy w stronę korytarza aby upewnić się, że nikt nie nadchodzi - sięgnął po nie swój telefon i siadł na stół, lekko machając nogami. Przesunął palcem po ekranie, ale jak można się domyślić - był zablokowany.
- Meh. - mruknął pod nosem rozczarowany, że nie będzie mógł przejrzeć jego telefonu. Kto wie co mógłby tam znaleźć? Może 'wpadka' w barze sprzed dwóch tygodni nie była jednorazowa i Kai miał takich 'wyskoków' więcej?
Wzrok chłopaka skupił się na jedynie części wiadomości, która wyświetlała się na ekranie telefonu. Strzelanina?
Ciało zsunęło się z blatu i ruszyło w stronę korytarza a następnie do łazienki. Nawet on nie był na tyle głupi, by ignorować tego typu wydarzenia, choć kusiło go, aby schować telefon dzięki czemu Kai miałby kłopoty w pracy. Zatrzymał się przed drzwiami i złapał za klamkę a następnie odsunął je i wszedł do środka, do pierwszej części łazienki. Już tutaj czuł ciepło pary, która uciekła spod drugich drzwi, za którymi brał prysznic Kai. Eiji stanął przed nimi i uniósł dłoń, by zapukać, aczkolwiek zawahał się a knykcie zawisły w powietrzu.
Pieprzyć to pomyślał, a następnie bezczelnie wparował do środka, zamierzając rzucić coś głupiego w stylu "umyć ci plecy?"
Ale zamarł, wpatrując się w nagie plecy Kai'a, pokryte licznymi zadrapaniami oraz starymi bliznami, zarówno po ciętych przedmiotach jak i kulach. Wzrok leniwie zsunął się niżej, na jego biodra, które-
Odwrócił głowę zawstydzony, ukrywając oczy pod ciemną grzywką.
- To chyba coś ważnego. - rzucił miękko i zaskakująco słabo jak na niego, wyciągając dłoń z telefonem w stronę mężczyzny.
Było gorąco. I duszno. Potrzebował powietrza. Już.
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {26/10/2021, 00:51}

Woda pozwoliła pozbyć się nie tylko pomarańczowych plam od spaghetti, ale też wszystkich myśli pchających się w centrum głowy jak stado aktywnych szczeniąt — Kai nie był w stanie ich znieść, od kiedy dostrzegł ostrą iskrę na samej granicy spojrzenia Kadehary. Chłopak wyglądał jakby walczył sam ze sobą; wiedział od początku, że świat jest okrutny; niesprawiedliwy; żałośnie faworyzujący. Zdawał sobie sprawę, że nie zyska tego, czego chciał. Miał za mało charyzmy i kontaktów; za mało uśmiechów i dobroci. Zdecydowanie za dużo złości, pychy i zazdrości o każdą drobnostkę. Uyemura sądził, że nie ma w nim cienia ambicji; nie bez powodu doszukiwał się tego od pierwszych dni ich poznania. Wtedy jeszcze zakładał, że Eiji może być zbyt wycofany ze względu na gwałtowną zmianę otoczenia i fakt, że od tego momentu w domu nie jest w pełni autonomiczną jednostką. W końcu jednak Kai i z tego zrezygnował. Po co dopatrywać się czegoś, czego nie ma? Miał w ogóle powód, aby nadstawiać drugi policzek, gdy za każdym razem i tak dostawał po twarzy?
A jednak po ciągłych przepychankach nadepnął na odcisk wystarczająco mocno, by Kadehara stracił gardę. Ułamek sekundy mógł łatwo mignąć niezauważenie, ale Uyemura zbyt intensywnie się mu przyglądał. Nieważne co było przyczyną zawahania młodszego. Dziwna, niemal nadnaturalna atmosfera wypełniająca skąpany w ulewie budynek, późna pora, konkretne słowo czy jeszcze coś innego — liczyła się meta.
Wygrana.
Dłoń mężczyzny, oparta o ciepłe od pary kafelki, powoli zsunęła się w dół, ale nim zawisła wzdłuż ciała, sięgnęła jeszcze do czoła, by odgarnąć mokre włosy. Opuszczona głowa zadarła się ku łagodnemu strumieniowi wody; Kai czuł jak gorące krople ściekają mu po skroniach, a napięte mięśnie powoli się rozluźniają.
Miał za sobą długi dzień i ciężką noc. Zasłużył na relaks.
Tak sądził aż do momentu, w którym szurnęły drzwi. Zdążył jedynie przesunąć stopę o parę centymetrów i przekręcić korpus na tyle, aby spojrzeć prosto w oblicze Eijiego. Kiedy się obrócił, zniknęły blade blizny na plecach i czerwone, świeże zadrapania. Zastąpiły je te na piersi i brzuchu; dziesiątki drobnych i większych pamiątek po wieloletniej służbie.
Co tutaj...
Palce Kaia zdążyły chwycić za kurek i zakręcić go gwałtownie; ustał szum wody, zastąpiony ostatnimi, o wiele cichszymi upadkami kropel o wilgotną posadzkę.
— To chyba coś ważnego.
Powieki Uyemury nagle się zwęziły; wzrok padł na wyciągniętą ku niemu komórkę i małą diodę migającą na czerwono. Odebrał telefon bez słowa; widać było jedynie jak przeciąga kciukiem wzdłuż pulpitu, a potem jego oczy przesuwają się szybko z prawa na lewo; dwie sekundy później sięgnął po Eijiego.
Ręka minęła chłopaka o włos; palce zacisnęły się za czymś tuż obok niego, a potem Kai poruszył się, aby ominąć Kadeharę. W dłoni ściskał ręcznik, wprawnym ruchem zarzucając go na biodra.
Umiko? — zwrócił się po imieniu do osoby, która odebrała połączenie. — Tak. Za mniej niż dziesięć minut... ilu?
Obrócił się, przyciskając telefon ramieniem do ucha; zwolnił dzięki temu rękę, którą złapał za rzucone na pralkę ubranie.
Poradzę sobie sam. Nie budź Tomoriego. Miał ciężki dzień... nie trzeba... tak, rozumiem... rozłączam się. — Wraz z tymi słowami komórka wylądowała w tylnej kieszeni ubranych już dżinsów. Pognieciony t-shirt niedługo później osłonił tors mężczyzny, ale mimo pośpiechu zdołał znaleźć moment, aby zatrzymać się w progu.
Pomieszczenie było wciąż gęste od pary; wilgotne i lepkie. Ubrania, które na siebie zarzucił, lepiły mu się do naprędce i niedokładnie wytartego ciała. Włosy przykleiły się do skroni i karku, wijąc jak urodzinowe wstążki.
Wewnątrz brakowało powietrza; biorąc głęboki wdech, Kai odczuł to aż zbyt dosadnie. Patrzył na Eijiego nieruchomo, zapominając o umykającym czasie, aż wreszcie uśmiechnął się i na odchodnym rzucił jeszcze:
Mam nadzieję, że następnym razem to ty mnie tak wezwiesz. Dobra robota.

______________________________


Dźwięk nalewanej kawy uwieńczyło stuknięcie, gdy Hanako odstawiła dzbanek z czarnym płynem na ekspres. Miała zapuchnięte od nieprzespanej nocy powieki i zmizerniałą cerę, ale mimo tego widać było, że jest w całkiem dobrym humorze. Najwidoczniej jej staż okazywał się coraz bardziej owocny; jeszcze nie dalej jak trzy minuty wstecz wspominała o nowym projekcie, ale od kiedy zamilkła, w kuchni panowała cisza.
W końcu odchrząknęła, odsuwając krzesło i siadając na nim dokładnie naprzeciwko Eijiego.
Kilka godzin temu na jej miejscu siedział Kai, a zamiast filiżanki parującej kawy znajdował się tutaj talerz z odgrzanym spaghetti.
Hanako przypatrywała się Eijiemu w skupieniu, aż wreszcie uśmiechnęła się i sięgnęła po naczynie z życiodajnym napojem. Upiła łyk delektując się słodkim smakiem.
A może faktem, że obiecała bratu wieści, ale nadal mu ich nie przedstawiła, przeciągając to niemal w nieskończoność.
— No dobrze — rzuciła wreszcie, ostrożnie odstawiając porcelanę na stolik. Uniosła wzrok znad kawy i wbiła go wyczekująco w Eijiego.  — Obiecałam ci nowiny, prawda? Zamierzałam wprawdzie poczekać na Kaia, ale najwidoczniej znów mu coś wypadło i zapomniał mnie o tym poinformować. Jego strata, bo dowie się ostatni, że... — Pomalowane na czerwono usta lekko zadrżały, gdy opierała przedramiona o blat. Nie była w stanie powstrzymać uśmiechu. — Babeczka Mia zaprosiła nas do siebie na ten weekend. Będą rodzice, będzie ciotka Amesa i wuj Otoki. I Kaze. Lubiłeś Kaze, racja? Obā-san mówiła, że zrobi twoje ulubione placki. Co ty na to? Brzmi super? Ah. Właśnie! Co do informacji. Kai wysłał mi wiadomość kilka godzin temu z jakimś numerem. Wspominał, że nie ma twojego, a ten ci się przyda. Miałam ci go przekazać od razu jak wrócę do domu.
Wyprostowała się i sięgnęła do kieszeni przerzuconego przez oparcie krzesła swetra. Wyciągając komórkę zaczęła przeszukiwać maile.
— Podpisał to jako „Kanoe Umiko. Przekaż Eijiemu”. — Położyła telefon na blacie i obróciła go przodem do brata. — Nic więcej... — zawahała się. Uśmiech na jej ustach zniknął, zastąpiony nagłą powagą. — Nie randkujesz chyba z jego znajomymi, Eiji? Są od ciebie o wiele starsze!
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {30/10/2021, 01:51}

Prawdę powiedziawszy z ledwością odrywał wzrok od ciała Kai'a. Był zły sam na siebie, że dawał się przyłapać na tak prymitywnej pokusie. Chciał uciec z tego miejsca. Odwrócić się na pięcie i wybiec z łazienki przepełnionej parą i zapachem drugiego z mężczyzn. A mimo to tkwił w miejscu, jakby jakaś niewidzialna moc przykleiła jego bose stopy do mokrej posadzki. Gdy dłoń Kai'a poruszyła się i skierowała w stronę Eijiego, ten mimochodem zadrżał, ledwo zauważalnie kuląc się, jakby gotowy na przyjęcie niespodziewanego ataku. Jednakże nic takiego nie nastało, a klatka piersiowa chłopaka odetchnęła. Nie, nie z ulgą, a raczej z czymś w rodzaju.... rozczarowania? Nie, to niedorzeczne. Nie odezwał się ani słowem na pożegnanie narzeczonego jego siostry. Tkwił w tym samym miejscu nawet w chwili, kiedy do jego uszu dobiegł odgłos zamykanych drzwi wejściowych. Wreszcie przechylił się i oparł ramieniem o chłodne kafelki na ścianie, wsuwając dłoń na ciepły i pulsujący bok szyi.
- ...następnym razem to ty mnie tak wezwiesz? Idiotyzm. Niedoczekanie. - prychnął pod nosem.




Wskazówki zegara wybiły właśnie drugą w nocy. Eiji leżał w półmroku w swoim pokoju, wpatrując się w sufit. Nawet, jeżeli chciał zasnąć, to nie potrafił. Przewracał się z boku na bok, a zazwyczaj wygodne łóżko teraz przypominało madejowe łoże. Wreszcie podniósł się do pozycji siedzącej. Przekręcił się i postawił nogi na miękkim dywanie, opierając się łokciami o kolana.
- To jego wina. - warknął niezadowolony i wstał, kierując się tym razem w stronę biurka, na którym znajdował się jego laptop. Usiadł ciężko na obrotowym krześle, które żałośnie skrzypnęło i sięgnął do urządzenia, które odpalił za pomocą okrągłego przycisku z boku. Pokój momentalnie został rozjaśniony bladym światłem monitora a na twarzy Eijiego pojawił się lekki uśmiech. Kilka kliknięć myszką, by odszukać ten folder, potem wpisanie hasła zabezpieczającego dostęp do niego i voila. Kilkanaście zdjęć i filmik. Eiji odchylił się i oparł o oparcie, wpatrując w milczeniu w ekran. Ciężko było określić jak długo siedział i zastanawiał się czy plan, który już od tygodnia obmyślał w głowie jest aby na pewno dobry. I warty tego wszystkiego.
Ale chwilę potem przypomniał sobie spokojny wyraz twarzy Kai'a, który tak bardzo kontrastował z tym, co Eiji zobaczył i... poczuł tamtego wieczora.
Nie, zdecydowanie gra była tego warta.
- Ciekawy jestem jaki będzie miał wyraz twarzy, kiedy to zobaczy. - wargi drgnęły w rozbawionym wyrazie, kiedy odszukał program VPN do zmiany jego adresu IP, a następnie otworzył nową skrzynkę pocztową. Sięgnął po telefon, gdzie miał zapisany adres mailowy Kai'a. Załączył do wiadomości dwa zdjęcia, póki co tyle wystarczy, a w treści pozostawił jedno, jedyne zdanie: "Znam twój sekret". Już miał kliknąć "wyślij" lecz w ostatniej chwili zawahał się.
Na pewno tego chcesz? Eiji, potem nie będzie odwrotu.
Kliknął. Wiadomość została wysłana.
Chciał. Zresztą, Kai i tak nie będzie wiedział od kogo wyszedł ten mail.




Wpatrywał się w siostrę z wyraźnym niedowierzaniem, wściekłością i zdegustowaniem. Ona naprawdę zakrywała się babcią, żeby ściągnąć go do rodzinnej wioski? No i po co? Żeby na jego tle jeszcze bardziej błyszczeć i zbierać komplementy? Nie chciał tam jechać. Nie do nich, nie po tym wszystkim, ale babcia.... ile jej już nie widział? Była coraz starsza, nie wiadomo jak długo jeszcze będzie żyła. A co jeżeli to była ostatnia okazja, aby się z nią zobaczyć? Co prawda bardzo często dzwonił do niej, ale przecież rozmowa przez telefon to nie było to samo, co spotkanie twarzą w twarz.
- ... Zastanowię się. - wykrztusił z siebie po dłuższej chwili, choć zarówno Hanako jak i on doskonale wiedzieli, że pojedzie. Wbrew pozorom nie miał wyboru. Już miał się podnieść, ale kolejne słowa kobiety sprawiły, że zamarł. Powieki chłopaka delikatnie drgnęły. Szybko sięgnął po telefon, za szybko wpatrując się w wiadomość.
Nie zapomniał.
Zacisnął mocniej wargi i przepisał numer do swojego telefonu.
- [color=#90796D]Tak, romansuję. Tak naprawdę sponsorują mnie. To moje sugar mommy - rzucił z ledwością powstrzymując się przed przewróceniem oczami.
- Muszę iść. - i nim Hanako zdążyła jakkolwiek zareagować, Eijiego już nie było.




Oparł się o chłodną ścianę czując, jak głowa zaczyna mu pękać. Kanoe Umiko okazała się... specyficzna. I cholernie męcząca. Zadbana kobieta, która miała ponad czterdzieści lat a wyglądała na trzydzieści. Już na wstępie zaczęła się przymilać, dotykać go i głaskać, traktując niczym małe, słodkie i urocze dziecko. Albo zwierzątko. I o ile sama praca póki co wydawała się całkiem w porządku, tak jej towarzystwo.... było okropne. Kiedy skończył segregować alfabetycznie małą cząstkę archiwów, Kanoe wysłała go z paczką pączków, aby rozdał je każdemu napotkanemu pracownikowi policji. No kurwa idealne zajęcie dla niego. Sekretarko-biegaczka z pączkami. Ale przynajmniej miał chwilę spokoju i ciszy, a przynajmniej z dala od tego szatana w kobiecej formie. Aż się wzdrygnął na samo wspomnienie.
Odepchnął się od ściany o wolnym krokiem ruszył w stronę pokoju socjalnego, gdzie policjanci mogli chwilę wytchnąć podczas ciężkiego dnia w pracy.
Tia, ciężkiego. Eiji właśnie widział jak ciężko pracują. Obżerają się pączkami i popijają kawę. Jego wzrok spoczął na wnętrzu pudełka. Co jak co, ale tłuste smakołyki przedstawiały się całkiem.... dobrze. Sam sięgnął po jednego i wpakował sobie pół do ust, odgryzając kawałek, gdy zatrzymał się przed pomieszczeniem oznaczonym "202. Pokój socjalny". Złapał za klamkę i wszedł do środka, przełykając kawałek pączka. W pomieszczeniu panowała cisza, a okna były zasłonięte roletami, co dawało przyjemny półmrok. Eiji zrobił kilka kroków do przodu, wymijając dwa kwadratowe stoły, gdzie zostawił opakowanie z pączkami i zatrzymał się przed jednym z trzech łóżek polowych. Co jak co, ale nie spodziewał się, że zastanie tutaj spokojnie śpiącego Kai'a. A to ci nieprzyjemna niespodzianka.
Eiji przyglądał mu się przez chwilę, aż wreszcie pochylił wyciągając dłoń w jego stronę. Taki bezbronny, otwarty na ataki i łatwy. A gdy tak...
Palce już praktycznie sięgały jego skóry z zamiarem pstryknięcia go w czoło. Dla miłego początku dnia.
Minamoto Hikaru
Minamoto Hikaru

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {13/11/2021, 14:54}

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. 74e
Caine McYarden
Caine McYarden

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {25/11/2021, 21:32}

— Na pewno dobrze?
Głos kobiety wyrwał go z zamyślenia lepiej niż kubeł zimnej wody. Zaszeleścił materiał koszuli wsuwanej na wcześniej odsłonięty fragment ciała. Pierś zniknęła pod świeżo wyprasowanym ubraniem, narzuconym na ramiona wprawionym ruchem mięśni.
Jest doskonale, Shein — odpowiedział mechaniczny głos. — Naprawdę doskonale.
— Postaraj się nie forsować, jasne? — Wzrok kobiety napotkał spojrzenie; zwykle było rozbawione, ale teraz dostrzegła w nim powagę. — Rzadko tracisz gardę. Wiem o tym. Powinieneś mnie jednak posłuchać. Każdy wasz błąd to ogromna strata dla policji. I duże...
Uśmiechnął się.
Wiem. Duże problemy dla was.
— Właśnie.
Dla własnego spokoju poruszył ramieniem; rwało w miejscu postrzału, ale nie był to ból, którego nie potrafiłby znieść. W głowie szumiało od zupełnie innych myśli, które skutecznie tłumiły sygnały wysyłane przez ranę. Miał wrażenie, jakby rzeczywistość znajdowała się za szybą z grubego szkła. Uczestniczył w niej i widział wszystko, ale było rozmazane i kompletnie nieważne.
Shein odchrząknęła.
— Gdyby coś się działo, obrzęk nie zszedł lub całość zacznie ci się babrać, nie wahaj się do mnie zadzwonić.
W porządku. Dzięki.
— I prześpij się. Wyglądasz fatalnie.

______________________________


Leżąc na polowym łóżku próbował połączyć rozsypane puzzle. Żadne elementy mu jednak nie pasowały; był w trakcie wykonywania swoich obowiązków, gdy poczuł wibracje w tylnej kieszeni spodni. Spodziewał się, że Tim wysłał mu wiadomość, aby na niego zaczekać. W końcu są partnerami. To zawsze był dobry argument.
Wyświetlone zdjęcia były ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał. Patrzył na to w osłupieniu, czując pulsowanie w skroni i lodowate powietrze muskające odsłonięty kark. Przesuwał palcem w prawo i lewo, przeskakując między nieco słabej jakości ujęciami. Bez względu na delikatne rozmazania, dostrzegał tam swoją twarz. Rozchylone usta z zaciśniętymi zębami; nagi obojczyk o który opierała się drobna dłoń zaciśnięta w pięść; zaczerwienione od ugryzienia wąskie ramię, którego dłoń utrzymywała telefon cykający fotkę.
Drugiej osoby nie widział.
Wtedy nastąpił huk tak głośny, że komórka wypadła mu z palców.
Tsk.
Łóżko skrzypnęło, gdy Uyemura poruszył się na nim, przewracając z boku na plecy. Cholerna wiadomość. Przez nią oberwał. Jak wytłumaczy to Hanako? Po spotkaniu dziewczyny nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń, szczycąc się w żartach ponadprzeciętnym szczęściem. Utrzymywał przy każdej rozmowie, że nie ma się czego obawiać. Ryzyko jest naprawdę niewielkie, a poza tym — powtarzał uparcie — nie widziała go nigdy w złym stanie.
Aż do teraz.
Znów zaczną się lamenty i mrużenie oczu za każdym razem, gdy rozbrzmi sygnał telefonu. Wieczorne dyskusje na temat ewentualnej zmiany kariery, bo choć Hanako wspierała go w realizacji podjętych celów, wielokrotnie dała już znać, że pełniona przez niego funkcja wywołuje w niej lęk.
Gardło Kaia lekko się zacisnęło. Lęk. To właśnie odczuwał, gdy raz jeszcze przyglądał się przesłanym zdjęciom? Mail nie miał w sobie nic szczególnego; namierzenie źródła prawdopodobnie wchodziło w grę, ale jak miałby to przedstawić technikowi? Wspomnieć, że ktoś próbuje zabawić się jego kosztem?
Tylko po co by miał?
Od trzech lat trzymał gardę i był pewien, że nie stracił jej nawet na chwilę. Jedyny moment, w którym pozwolił sobie na większą ilość alkoholu był na ostatnim wypadzie.
„Film ci się urwał” — przypomniał sobie, wyłączając ekran i odkładając urządzenie do kieszeni. Wzrok krążył po suficie, ale przed oczami widział gładką powierzchnię kabiny i był pewien, że słyszy stłumione sapnięcia, płytki oddech i charakterystyczny, mokry odgłos, coraz szybszy i brutalniejszy.

______________________________


Obudził się gwałtownie, sięgając ręką przed siebie. Jeszcze nim zdążył przyzwyczaić się do przytłumionego światła, palce zakleszczyły się na czymś jednocześnie twardym i miękkim. Kai zdążył tylko wesprzeć się na łokciu wolnej ręki, nim szarpnął ku sobie to co złapał.
To akcja-reakcja organizmu; nawet gdy drzemał, umysł nie potrafił wyłączyć się całkowicie. Czuwały zmysły — zwłaszcza słuch. W tle niemal słyszał jak ktoś pstryka kolejne włączniki; wzrok, węch, świadomość. Mięśnie w porę się rozluźniły. Gdyby zareagował sekundę później, byłby już w połowie przewrotu na bok, aby przerzucić oponenta przez siebie i przetoczyć się, zatrzymując nad nim. Zamiast tego wyhamował; powieki drgnęły w zaskoczeniu, gdy pociągnął nadgarstek ku sobie, niemal zmuszając chłopaka do postąpienia kroku naprzód i pochylenia się.
Eiji.
To imię zatrzymało się tuż za zaciśniętymi zębami.
Wystraszyłeś mnie — wymamrotał wreszcie, luzując uchwyt i zsuwając opuszki z przegubu chłopaka. Obraz dopiero się wyostrzał, choć wszystko inne w Uyemurze zdawało się wskoczyć na wyższe poziomy działania.
Tyle wystarczyło.
Która godzin...
Kai wziął gwałtowniejszy wdech, gdy zerwał się do siadu. Koc zsunął się z pogniecionej od snu koszuli, lądując zmarszczony na nogach; włosy opadły na czoło i skronie w nieładzie, którego nikt poza Hanako z pewnością nie doświadczył. Ciepłe spojrzenie wylądowało na podłodze, tam, gdzie zostawił buty, ale zanim zdążył dokończyć zdanie, wyrwało mu się ciche syknięcie.
Rana postrzałowa rwała jak diabli.
Bark zadrżał, ale Uyemura szybko doprowadził się do porządku, prostując się spokojniej na łóżku polowym. Zdrową ręką przeczesał pasma, przynajmniej częściowo ogarniając wzburzoną fryzurę.
Czuł, że jest mu gorąco — od snu; i zimno — od nagłego zrzucenia z siebie nakrycia.
Musiałem zasnąć — wytłumaczył się bezsensownie, sięgając ostrożnie po odłożone w idealnej linii obuwie. Po wojskowemu. Przynajmniej to nie uległo zmianie. — Hanako się pewnie martwiła. Jak praca? — zagadując i wsuwając stopę w trapera, uniósł na moment wzrok. Z tej perspektywy wyglądał, jakby rzucił Eijiemu o wiele ostrzejsze spojrzenie, ale kiedy usta rozciągnęły się w uśmiechu, wrażenie zniknęło. — Nie powinieneś być teraz z Karahito i Okise? Czy chodzi o to, że lubisz patrzeć jak śpię?
Sponsored content

Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. Empty Re: Insanity is doing the same thing, over and over again, but expecting different results. {}

Powrót do góry
Strona 1 z 2 1, 2  Next
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach